Piątkowa sesja okazała się umiarkowanie udana. Po dwóch dniach spadków odżyły nadzieje na powrót do dominującej od prawie dwóch lat tendencji. Bykom jednak zabrakło sił na przekonujący finisz.

Pierwsza godzina handlu na warszawskiej giełdzie przyniosła niewielkie wahania indeksów wokół poziomu czwartkowego zamknięcia. Po tym okresie niezdecydowania, byki śmielej ruszyły do akcji. Nie były w tym oryginalne i odwagę czerpały z tego, co działo się na głównych rynkach europejskich, szczególnie we Frankfurcie. W efekcie około południa indeks największych spółek dotarł do poziomu 2750 punktów, zyskując prawie 0,9 proc. Od tego momentu jednak korelacja z parkietem naszych zachodnich sąsiadów zaczęła szwankować. DAX nadal szedł w górę, a w Warszawie po małej korekcie spadkowej weszliśmy w tradycyjny dla wczesnych godzin popołudniowych marazm. WIG20 trzymał się wokół poziomu 2745 punktów. Dziś jednak letarg trwał nieco krócej niż zwykle i już od 14.00 zniecierpliwione niedźwiedzie przycisnęły nieco mocniej, sprowadzając indeks dziesięć punktów niżej. Pod koniec dnia popyt podjął jeszcze jedną próbę zwyżki, ale finał nie był udany.

Zwyżkę znów napędzały spółki surowcowe, korzystające ze wzrostu cen miedzi i ropy naftowej. Liderem były papiery Lotosu, zyskujące momentami nawet 3 proc. Akcje PKN Orlen szły w górę o 2 proc. Nieco słabiej zachowywały się walory KGHM, zwyżkujące nieco ponad 1 proc. Papiery Pekao i PKO zostawały w tyle, zyskując po około 0,8 proc. W różnych kierunkach podążały akcje naszej energetycznej pary. Papiery PGE rosły o 1 proc., zaś Tauronu szły w dół o 0,5-0,6 proc.

Na europejskich parkietach przeważał optymizm. Jedynym indeksem tracącym na wartości był rumuński BET. Na pozostałych giełdach naszego regionu zwyżki sięgały od 0,6 do 1 proc. Liderami wzrostów, zyskującymi po ponad 2 proc. były wskaźniki w Paryżu, Helsinkach i Madrycie. Jedynymi dziś informacjami makroekonomicznymi były publikacje indeksu nastrojów niemieckich przedsiębiorców oraz dynamiki sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii. Wskaźnik Ifo osiągnął rekordowo wysoką w swej historii wartość 110,3 punktu, nieco przewyższając oczekiwania analityków. Brytyjscy konsumenci stracili zapał do zakupów i sprzedaż detaliczna w grudniu spadła o 0,8 proc., znacznie mocniej niż oczekiwano. Nic dziwnego, że londyński FTSE zwyżkował jedynie o 0,3-0,5 proc. i należał do najsłabszych indeksów na naszym kontynencie.

Zza oceanu dotarły dziś jedynie raporty kwartalne spółek. General Electric znacznie zwiększył zysk netto, jednak nie zaskoczył zbytnio analityków. Szacowali oni, że zysk na akcję wyniesie 32 centy, a okazało się, że sięgnął 36 centów. Rozczarował za to Bank of America. W czwartym kwartale ubiegłego roku miał 1,2 mld dolarów straty, czyli 16 centów na akcję. Po wyłączeniu zdarzeń o charakterze jednorazowym zysk na akcję wyniósł 4 centy. Spodziewano się 14 centów. S&P500 początkowo zyskiwał 0,8 proc. jednak skala zwyżki z czasem malała a w ślad za tym w Europie zapał byków wyraźnie stygł.

Reklama

WIG20 zakończył dzień wzrostem o 0,26 proc. a indeks szerokiego rynku był o jedną setną od niego lepszy. mWIG40 zyskał 0,48 proc., zaś sWIG80 0,07 proc. Obroty wyniosły 960 mln zł.