Sądząc po przebiegu notowań na nowojorskiej giełdzie w ostatnich dwóch dniach, amerykańscy inwestorzy albo nie uwzględniają ryzyka, że greccy posłowie ugną się przed swoim narodem i otworzą puszkę Pandory, głosując przeciw programowi oszczędności, albo liczą, że nieszczęścia jakie to otwarcie spowoduje nie dotkną ich zbyt mocno. Choć zdrowy rozsądek wskazuje, że odrzucenie programu i tym samym międzynarodowej pomocy finansowej jest bardzo mało prawdopodobne, to stawianie dużych pieniędzy w tak niepewnych warunkach, gdy rządząca partia dysponuje przewagą zaledwie pięciu głosów, nie wydaje się przesadnie racjonalne. Szczególnie gdy wspomniany naród dopinguje swych wybrańców strajkiem generalnym, podrzucaniem kamieni oraz nienajtańszej przecież benzyny.

Wtorkowa sesja na Wall Street przebiegała jednak pomyślnie dla posiadaczy akcji. Dow Jones zyskał 1,2 proc., S&P500 zwyżkował o 1,3 proc., a Nasdaq aż o 1,5 proc. Byki przez cały czas miały przewagę i ani przez moment ich dominacja nie podlegała dyskusji. A przecież publikowane wczoraj informacje makroekonomiczne nie były optymistyczne. Indeks cen domów spadł o 4 proc., a wskaźnik nastrojów konsumentów także nieprzyjemnie rozczarował. Skąd więc berze się pęd do wzrostu cen akcji, poza aspektami czysto technicznymi? Scenariusz sugerowany w poniedziałkowym porannym komentarzu, zakładający możliwość podejścia S&P500 w pobliże poziomu 1300 punktów zrealizował się bardzo szybko. Czekanie na rozwój wydarzeń w tym właśnie miejscu jest bardzo dogodne dla obu stron rynku.

Optymizm ujawnił się także na większości giełd azjatyckich. Na godzinę przed końcem handlu Nikkei zyskiwał 1,3 proc. w reakcji na wyższą niż się spodziewano dynamikę produkcji w maju, sięgającą 5,7 proc. Również po ponad 1 proc. w górę szły wskaźniki w Indiach, Korei, Tajlandii i na Tajwanie. W Szanghaju indeksy jednak traciły po około 0,5 proc. Kontrakty na amerykańskie indeksy zniżkowały rano po niecałe 0,2 proc., ale to żadna wskazówka. Ważnych danych dziś niewiele, pozostaje więc czekanie na Grecję. Wszyscy liczą na rozstrzygnięcie dziś lub w czwartek, ale mało kto zwraca uwagę na możliwość odroczenia podjęcia decyzji. Choćby kilkudniowa zwłoka mogłaby spowodować wzrost nerwowości na rynkach.