Po okresie niskiej zmienności, wtorkowe spadki mogą robić wrażenie. Gdy pojawiają się obawy związane z Hiszpanią, najbardziej nerwowo robi się w Paryżu. Wczoraj CAC40 zniżkował o ponad 3 proc. W ciągu czterech sesji stracił łącznie 7 proc., a od 16 marca 10,5 proc. W tym czasie DAX zniżkował odpowiednio o 6 i 8 proc. Wstrzemięźliwy z reguły FTSE obniżył swoją wartość o 5,5 proc. O panice można mówić w przypadku Mediolanu, gdzie indeks stracił wczoraj 4,8 proc. W Madrycie spadek sięgnął 3 proc., w Lizbonie skończyło się na zniżce o 1,4 proc.

Na naszym parkiecie ostrożne początkowo testowanie dołka z pierwszych dni marca zakończyło się wyjściem w dół pod koniec sesji. WIG20 trzymał się nieźle na tle giełd europejskich. Jednak spadek o 1,6 proc. wystarczył do pogorszenia i tak już nienajlepszego obrazu rynku. Trudno liczyć na uniknięcie testu 2200 punktów. Jeśli nastroje na głównych giełdach nie poprawią się, byki mogą obudzić się wkrótce w okolicy 2100 punktów. Wskaźnik naszych blue chips w ostatnich dniach bierze przykład bardziej z Londynu niż Paryża, ale w jego przypadku korekta rozpoczęła się 7 lutego i zubożyła go w sumie o 7 proc. Zejście do 2100 punktów oznaczałby spadek o 12 proc. od lutowego szczytu. W sumie żadna tragedia, a wspomniany poziom byłby do przełamania bardzo trudny. Mógłby więc stanowić dla byków niezłą trampolinę do ruchu w górę. Na weryfikację tego scenariusza mamy trochę czasu, choć mógłby on rozegrać się jeszcze przed zwyczajowym majowym żegnaniem się z akcjami. A to, że w tym roku inwestorzy będą wyjątkowo skorzy, by przychylić się do potwierdzenia tego sezonowego efektu, wynika z politycznego kalendarza. Wybory w Grecji i Francji będą stanowić wystarczający do tego powód.

Wall Street poważnie przejęła się sytuacją w Europie. To drugi, po danych z rynku pracy, poważny argument dla niedźwiedzi. Wykorzystany chyba w pełni. Indeksy poszły w dół po 1,7 proc. S&P500 w ciągu czterech dni stracił 4,3 proc. Impet korekty może osłabić informacja o zaskakująco dobrym wyniku, jaki osiągnęła Alcoa. Zamiast spodziewanej straty, zarobiła 10 centów na akcję. Trudno jednak liczyć, że informacje z amerykańskich firm będą w stanie całkowicie zniwelować negatywny wpływ czynników makroekonomicznych.

Giełdom azjatyckim Alcoa nie pomogła. Dominowały spadki. Nikkei zniżkował o 0,8 proc., w Hong Kongu indeks tracił 1,2 proc. Wbrew wszystkim o ponad 1 proc. w górę szedł Shanghai B-Share.

Reklama

Dziś danych makro niewiele. Inwestorzy będą koncentrować się na obserwacji rynku długu. Zwyżkujące po około 0,2 proc. kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy dają bykom szansę przynajmniej na początek sesji. Wyjątek stanowiły pochodne na CAC40, notowane lekko pod kreską.