"Wcześniej mieliśmy czas, ale nie mieliśmy pieniędzy. Dziś mamy pieniądze, ale nie mamy czasu" - powiedział Tommy Gustafsson-Rask, szef BAE Systems Hagglunds AB, szwedzkiego producenta pojazdów wojskowych, cytowany przez Bloomberga.

Zwiększać czy nie zwiększać produkcję? Oto jest pytanie

Prawie 18 miesięcy po rozpoczęciu wojny w Ukrainie europejscy producenci technologii wojskowych, amunicji i broni zastanawiają się, czy zaryzykować zwiększenie produkcji, zakładając, że wojna i napięcia z Rosją będą trwać w nieskończoność, czy też wstrzymać się z jej zwiększeniem do czasu uzyskania długoterminowych zobowiązań od rządów, które spędziły ostatnie kilka dekad na ograniczaniu, a nawet cięciu swoich budżetów obronnych - napisała agencja.

Reklama

Europejskie przedsiębiorstwa związane z przemysłem obronnym generują łącznie około 120 miliardów euro przychodów. Władze w europejskich stolicach starają się ożywić uśpiony przemysł, aby zarówno utrzymać dostawy broni do Kijowa, jak i wzmocnić własne bezpieczeństwo. Ukraina pilnie potrzebuje więcej broni, od amunicji artyleryjskiej po systemy obrony powietrznej, a zapasy sojuszników są na wyczerpaniu - przekazał Bloomberg.

NATO chce do 300 tys. zwiększyć liczbę swoich tak zwanych sił wysokiej gotowości (czyli żołnierzy gotowych do rozmieszczenia w mniej niż 30 dni), co oznacza siedmiokrotny wzrost w stosunku do obecnych możliwości. Wojsko to będzie potrzebować wysokiej jakości broni gotowej do użycia.

Chcą od rządów jasnych planów popytowych

Przedstawiciele branży wiedzą jednak, że jeżeli zdecydują się zwiększyć produkcję, to nie natychmiast, bo nowe zakłady mogą zostać uruchomione w perspektywie trzech do pięciu lat, a nikt im nie zagwarantuje, że wówczas popyt na ich produkty może spaść, zwłaszcza że niektóre rządy wycofały się ze zobowiązania wydatkowania co najmniej 2 proc. PKB na obronność.

"Chcemy, aby za słowami poszły czyny" - powiedział Andrea Nativi, prezes jednostki obronnej stowarzyszenia biznesowego ASD Europe, domagając się od rządów krajów paktu jasnych planów dotyczących popytu w nadchodzących latach.

Wojna w Ukrainie dała wielu krajom ważną lekcję: źle oszacowały one poziom stałych zapasów amunicji, których potrzebują, aby być odpowiednio przygotowanym na ewentualny konflikt. Jednego dnia wojny Rosjanie potrafią wystrzelić tyle amunicji, ile państwa Europy Zachodniej produkują przez miesiąc. Dlatego też ministrowie obrony państw NATO zgodzili się w czerwcu na znaczące podniesienie zalecanych poziomów amunicji o krytycznym znaczeniu bojowym posiadanej przez każde państwo członkowskie, w tym pocisków artyleryjskich kalibru 155 mm. Tylko Niemcy zamierzają zwiększyć swoje zapasy ponad 10-krotnie - napisał Bloomberg.