I znowu nakręca się inflacyjna spirala, która nie tylko demoluje domowy budżet. Pieniądze szybko tracą na wartości. Ci, którzy mają oszczędności w złotówkach zamieniają je na rządowe obligacje, twardą walutę i sztabki złota. Ostatnio mamy nowy antyinflacyjny hit. To kryptowaluty.

Cyfrowe złoto jak gra w ruletkę?

Jedni twierdzą, że to chwilowa moda, inni mówią, że to jak gra w ruletkę. Mimo takich opinii nazywane cyfrowym złotem kryptowaluty mają coraz więcej entuzjastów. Jak wynika z najnowszego raportu platformy Ari10 inwestuje w nie 18,4 proc. Polaków. Ciągle zdecydowana większość, bo 81,6 proc, nadal tego nie robi. Co ciekawe, badanie z 2024 roku, wykazało, że wówczas ponad 40 proc. Polaków uważało takie inwestycje za bezpieczne, a 32,1 proc. miało co do tego wątpliwości.

– Ponad 18 proc. to dużo, bo rynek kryptowalut wciąż uchodzi za nowy na tle innych, na przykład złota czy akcji - mówi Mateusz Kara z Ari10. W jego opinii obecnie barierą dla wielu osób, szczególnie starszych wiekiem, jest czarny PR dotyczący kryptowalut. - Nadal niektórzy obawiają się kradzieży aktywów cyfrowych, kojarząc je z przestępczością. Przed nami, jako całym rynkiem, jest sporo wyzwań, by to zmienić. Szczególnie ważne będzie wprowadzenie ETF-ów BTC czy ETH także w Polsce, bo to sprawi, że lokowanie kapitału w kryptowaluty będzie proste, jak inwestycja w akcje – wskazuje Kara.

Prof. Krzysztof Piech z Uczelni Łazarskiego, dyrektor tamtejszego Centrum Technologii Blockchain, ocenia wynik ponad 18 proc. jako umiarkowany, ale znaczący. Ekspert przypomina, że jeszcze w 2024 roku, zgodnie z badaniami Polskiego Instytutu Ekonomicznego, odsetek osób inwestujących w kryptowaluty szacowano na około 11,7 proc. – Nie jest to wynik zaskakujący, biorąc pod uwagę, że świadomość kryptowalut w Polsce od lat przekracza 90 proc.. Już kilka lat temu Polski Instytut Ekonomiczny szacował, że około 3 miliony Polaków miało styczność z kryptowalutami. Natomiast Polska plasuje się dziś powyżej średniej europejskiej w tym ujęciu – podkreśla prof. Krzysztof Piech.

Polska na podium europejskiego rynku kryptowalut

Jak wskazuje ekspert zgodnie z danymi Binance, Polska jest drugim największym rynkiem krypto w Europie, ale nadal widać inwestycje poniżej poziomów obserwowanych w niektórych krajach Azji czy Ameryki Łacińskiej, gdzie kryptowalutami interesuje się nawet 40 proc. społeczeństwa. Dla porównania, w USA odsetek posiadaczy aktywów cyfrowych przekracza 25 proc.

– Rynek kryptowalut bardzo zmienił się w przeciągu ostatnich kilku lat – analizuje Mateusz Czyżkowski z XTB. - Przejście od fazy spekulacji, czy Bitcoin upadnie, do zaangażowania amerykańskiej Wall Street i różnorakich komisji nadzoru w adopcję tego sektora w świecie dotychczasowych finansów, pokazuje, że rynek ten staje się dojrzały. Brak bardzo szczegółowych regulacji tworzy pewną furtkę do prowadzenia nielegalnych działań, zwłaszcza oszustw

Zdaniem Czyżkowskiego nie znaczy to jednak, że zwyczajni inwestorzy, chcący lokować swoje środki w najpopularniejsze kryptowaluty przy użyciu największych giełd krypto są na takie kwestie narażeni. Podobnie jak w przypadku innych instrumentów finansowych, poznanie specyfiki działania danego rynku oraz zdrowy rozsądek w głównej mierze wystarczą, aby w sposób bezpieczny na nim inwestować. Ekspert uważa więc, że duży sceptycyzm Polaków wynika w tym wypadku z niewiedzy oraz wypunktowanych przez media sytuacji nadzwyczajnych, które nie obrazują sposobu działania tego rynku na co dzień.

Kryptowalutami w inflację

– Polacy inwestują w kryptowaluty z wielu powodów. Nie zawsze jest to już czysta chęć zarobku. Wysoka inflacja sprawiła, że po prostu konsumenci interesują się inwestowaniem, bo zauważają stały i nierzadko przyspieszający spadek wartości pieniędzy. Dlatego coraz więcej osób jest niejako zmuszonych do takiej przedsiębiorczości – nawet nie po to, by zarobić, ale by zachować wartość nabywczą posiadanych zasobów – podkreśla Mateusz Kara.

Z raportu wynika również, że obecnie o inwestowaniu w kryptowaluty mówią głównie osoby w wieku 25-34 lat. Dotyczy to 28,4 proc. z nich. To także domena osób z miesięcznym dochodem netto 7000-8999 zł – 31,2 proc., a także mieszkańców największych miast, liczących ponad 500 tys. ludności – 20,8 proc.

– Te trzy grupy łączą trzy cechy. To otwartość na nowe technologie, zdolność do podejmowania ryzyka finansowego oraz łatwiejszy dostęp do informacji. Młodzi profesjonaliści z dużych ośrodków miejskich są bardziej wystawieni na nowe idee inwestycyjne – zarówno w środowiskach zawodowych, jak i w mediach społecznościowych. Posiadane dochody pozwalają im na dywersyfikację portfela i wejście na rynek finansów alternatywnych, takich jak kryptowaluty – zauważa prof. Krzysztof Piech.

Biorąc pod uwagę status zawodowy, respondenci zostali podzieleni na osiem grup (między innymi praca w pełnym wymiarze godzin, zajmowanie się domem, bezrobocie). O inwestowaniu w kryptowaluty mówią głównie Polacy pracujący w pełnym wymiarze godzin – 23,9 proc. Dalej w zestawieniu są osoby przebywające na urlopie macierzyńskim, tacierzyńskim lub wychowawczym – 22,2 proc., a także będące na rencie – 18,9 proc..

– Osoby zatrudnione w pełnym wymiarze godzin szukają zapewne dodatkowego dochodu. Chcą, by ich oszczędności pracowały dla nich w tle. Z kolei osoby będące na urlopie macierzyńskim czy na rencie szukają alternatywnego źródła dochodu i decydują się między innymi na kryptowaluty, bo mają więcej wolnego czasu, który mogą poświęcić na edukację z zakresu cyfrowych aktywów – ocenia Izabela Mazur z Ari10.

Ryzykowna forma inwestowania

Z kolei Mateusz Czyżkowski podkreśla, że ankietowani słusznie uważają, iż kryptowaluty są bardziej ryzykowną formą inwestowania. Ma to związek z dużą zmiennością, charakteryzującą inwestycje. To oczywiście może działać zarówno negatywnie, jak i pozytywnie na inwestorów. Zdaniem eksperta z XTB, rynek krypto to ciekawa alternatywa inwestycyjna, którą warto się dogłębnie zainteresować w kwestii rozszerzenia portfolio inwestycyjnego o bardziej zmienną klasę aktywów.

– Chętnie w kryptowaluty inwestują osoby młodsze, które lepiej „czują” nowe technologie. Do tego dochodzi widoczna u nich większa skłonność do ryzyka. Osoby starsze szukają na ogół bezpiecznych możliwości. Do tego widać u nich pewien strach przed aktywami niefizycznymi. Stąd złoto wydaje im się bezpieczniejsze od bitcoina – twierdzi Izabela Mazur.

Prof. Krzysztof Piech zauważa, że główną barierą dla rozwoju rynku w Polsce jest restrykcyjne podejście regulacyjne. Trzy kolejne blokady to ograniczona wiedza finansowa, trudności w obsłudze nowoczesnych narzędzi cyfrowych przez część społeczeństwa, a także wysoka aktywność oszustów, z walką z którymi nasze służby w dalszym ciągu sobie nie radzą. Z kolei wśród głównych motywacji dominują trzy czynniki, tj. oczekiwanie ponadprzeciętnych zysków, ciekawość wobec nowych technologii oraz postrzeganie kryptowalut jako zabezpieczenia przed inflacją i niepewnością gospodarczą.

– W mojej ocenie, ogólny brak zaufania Polaków do tematyki inwestowania cały czas wynika ze stereotypowego sposobu myślenia starszego pokolenia. Sytuacja ta jednak bardzo szybko się odwraca, co ma związek ze wzrostem płac i poprawą jakości życia zwykłego Kowalskiego – podsumowuje Mateusz Czyżkowski z XTB.

Inni wolą inwestować w prawdziwe złoto

Co z tymi, którzy zaufania do cyfrowego złota nie mają? Wolą kupować prawdziwe złoto. Bo ten szlachetny kruszec nie jest już tylko dla bogaczy. - Złoto przestało być domeną milionerów czy banków centralnych. Teraz każdy może zacząć budować swoją przyszłość w oparciu o ten królewski metal, wskazują, wskazują eksperci rynku

Jak swoją przyszłość buduje zwykły Kowalski? – Im inflacja jest wyższa, tym więcej ludzi lokuje oszczędności w szlachetny kruszec - mówi pracownik jednego z kantorów i przyznaje, że zainteresowanie kupnem złota jest duże i ciągle rośnie. Rekordziści za jednym zamachem potrafią zrobić zakupy za ponad kilkadziesiąt tysięcy złotych. Popularnością cieszą się jednouncjowe sztabki złota, także dziesięciogramowe i pięciogramowe, ale ludzie chętnie kupują też złote monety.

Zrobiona ze złota szczepionka na inflację

Jak dodaje finansista, złoto to najlepsza szczepionka na inflację. Dlaczego? Bo się go nie da wydrukować. - Najlepiej obrazuje to konkretny przykład z podróżą do przeszłości. Mamy rok 1908 i złotą, dwudziestodolarową monetę. Dlaczego ma taki a nie inny nominał? Dlatego, że kiedyś jedna uncja złota była warta 20 dolarów. Wyobraźmy sobie, że ktoś właśnie w tym czasie postanowił ulokować swoje oszczędności. Mógł to zrobić zachowując studolarowy banknot albo kupić pięć uncji złota. Jeśli dożyłby do współczesnych czasów, miałby teraz albo banknot, albo pięć uncji szlachetnego kruszcu. Jaka lotka byłaby lepsza? To oczywiste, że ta w złocie.

- Były takie momenty w historii, że kończył się kryzys, kończyła się inflacja, w bankach były niskie stopy procentowe i ceny złota spadały. Ale w długim okresie jego cena zawsze będzie rosła –właściciel kantoru. Przecież złota na świecie nie będzie więcej, bo jego ilość jest ograniczona. Właśnie dlatego jest najlepszym wyborem na ciężkie

Ile Polacy odkładają miesięcznie w złoto?

Jak podaje serwis subiektywnieofinansach.pl, Goldsaver – jeden z największych w Polsce dystrybutorów złota inwestycyjnego zapytał w ankiecie 1 500 swoich klientów, dlaczego w ogóle kupują złoto i po co to robią. Jakie pały odpowiedzi? Okazuje się, że 45,1 proc. wskazuje na ochronę przed inflacją jako powód zakupu kruszcu. Dla prawie połowy ankietowanych (48,9 proc.) że złoto jest elementem dywersyfikującym ich portfel inwestycji.

Z ankiety wynika, że największa grupa to ci oszczędzający po 200-500 zł (24,5 proc.) oraz 500-1000 zł (25,8 proc.) miesięcznie. A więc – jeśli deklaracje z ankiety pokrywają się z rzeczywistymi preferencjami posiadaczy złota jako inwestycji – połowa Polaków lokuje w złoto kwoty nieprzekraczające równowartości jednej uncji złota w skali roku. Relatywnie niewiele. Co piąta osoba przeznacza na zakup złota co najmniej 1000 zł miesięcznie – pisze serwis i zauważa, że to kolejny czynnik, który wskazuje na to, iż połowa Polaków, którzy decydują się na zakup złota w celach inwestycyjnych, to nie są finansowi krezusi, lecz raczej osoby posiadające ograniczone oszczędności i obawiający się o zachowanie ich realnej wartości. Tacy Polacy kupują złoto.

Kowalski inwestuje nie tylko w złoto

Zwykły Kowalski lokuje też swoje oszczędności w obligacje. To papiery wartościowe, sprzedawane w imieniu skarbu państwa przez ministra finansów. Poprzez sprzedaż, od tych którzy obligacje kupują, minister pożycza określoną sumę pieniędzy. Jest zobowiązany do zwrócenia tej kwoty wraz z odsetkami, czyli do wykupienia obligacji, w określonym czasie. Skarb państwa gwarantuje swoim majątkiem ich wykupienie i wypłacenie odsetek. To właśnie dlatego obligacje skarbowe są uznawane za jedną z najbezpieczniejszych form oszczędzania.

Te obligacje Polacy kupują najchętniej

- W kwietniu sprzedaliśmy obligacje oszczędnościowe o wartości 7.366 mln zł poinformował resort finansów. Najwięcej, bo za 3.586,3 mln zł złotych, sprzedano obligacji trzyletnich Drugie na liście najchętniej kupowanych były obligacje roczne . Tu wartość sprzedaży wyniosła blisko 1.790,0 mln zł, zł. Trzecie miejsce zajęły obligacje czteroletnie, kupione za ponad 777,9 mln zł, mln zł.

Nie brak było i takich, którzy postawili na obligacje dziesięcioletnie. Ministerstwo sprzedało je za ponad 591,5 mln zł. zł. Niezłym wzięciem cieszą się też obligacje dwuletnie, sprzedane w kwietniu za prawie 332,4 mln zł, oraz obligacje trzymiesięczne, sprzedane za blisko 166,3 mln zł, mln zł, mln zł. Jak podaje resort, za blisko 122 mln zł. mln złotych, sprzedano też obligacje przeznaczone dla beneficjentów programu 800 plus.

Jak wskazuje ministerstwo finansów, obligacje dają możliwość realizacji indywidualnego planu oszczędzania. To nie tylko wybór pod kątem długości oszczędzania, jak i sposobu naliczania oraz wypłaty odsetek. To także elastyczność dotycząca wysokości kwoty, którą można przeznaczyć na zakup obligacji. Co ważne, w przypadku obligacji detalicznych nie ma określonych maksymalnych limitów zakupów.