Na powstanie wielokilometrowych korków przy dojeździe do Dover złożyło się kilka czynników - większa o około 15 proc. niż się spodziewano liczba pojazdów chcących wjechać na promy, co ma związek z początkiem przerwy wielkanocnej w brytyjskich szkołach, zła pogoda na kanale La Manche, która utrudnia ruch promowy, a także zdaniem władz portu, zbyt mała liczba francuskich funkcjonariuszy straży granicznej.

Kolejki zaczęły powstawać w nocy z piątku na sobotę, a w sobotę od rana jeszcze się wydłużały. Ponad 20 autokarów skierowano na pobliski parking, gdzie stały one przez całą noc. Jak opowiadali brytyjskim mediom niektórzy pasażerowie, czekali oni na wjazd do portu promowego nawet 12-14 godzin.

Jednak w sobotę po południu czas oczekiwania na wjazd wyraźnie się skrócił - do około dwóch godzin. Jak poinformował szef portu w Dover Doug Bannister, ponieważ na przeprawy promowe w niedzielę nie ma pełnego obłożenia, ma on nadzieję, że przez noc z soboty na niedzielę lub najpóźniej w niedzielę rano kolejka oczekujących na wjazd zostanie całkowicie rozładowana.

Reklama