Przełamano tabu ws. migracji

W opinii "Die Welt" na szczycie UE przełamano poprzednie tabu dotyczące walki z nielegalną migracją. "W kwestii deportacji zmienił się kierunek wiatru w politycznej Brukseli" – czytamy w dzienniku. Świadczy o tym – jak podkreślono – końcowa deklaracja 27 rządów państw UE, w której wezwano do przyjęcia prawa umożliwiającego szybsze deportacje i znalezienie nowych sposobów na zapobieganie nielegalnej imigracji.

Według "Die Welt" silne wsparcie otrzymała w czwartek Polska. "Niemal wszystkie państwa UE - od Finlandii po Holandię i Hiszpanię - wykazały zrozumienie dla działań Polski" – zaznaczył dziennik. Jak podkreślił, do deklaracji końcowej szczytu dodano kilka zdań o tym, że Rosja, Białoruś i inne kraje nie powinny nadużywać europejskich wartości, a także o tym, że "wyjątkowe sytuacje wymagają odpowiednich środków". "Die Welt" ocenił to jako dyplomatyczny język w najlepszym wydaniu, dzięki któremu "wysłano silny sygnał solidarności z Polską".

Plan zwycięstwa Ukrainy

Reklama

Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" zwrócił z kolei uwagę na obecność prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego na szczycie UE. Zdaniem gazety Zełenski był w Brukseli tylko obserwatorem. "Chociaż prezydentowi Ukrainy pozwolono przedstawić swój +plan zwycięstwa+, nie było poważnej dyskusji na ten temat" – zauważono.

"Ponieważ polityka działa tak, jak działa, głównym tematem szczytu UE było to, jak radzić sobie z nielegalnymi imigrantami. Zełenski otrzymał od swoich kolegów niewiele więcej niż słowa zachęty, poklepanie po plecach i grupowe zdjęcie" – oceniła "Sueddeutsche Zeitung". Gdyby rozmawiano z Zełenskim o jego planie szczerze i otwarcie, szybko wyszłyby na jaw pewne fundamentalne różnice zdań, np. dotyczące kwestii natychmiastowego i bezwarunkowego przystąpienia Ukrainy do NATO – podkreślono.

"Pod tym względem wizyta w Brukseli była prawdopodobnie otrzeźwiającym wydarzeniem dla Zełenskiego. Z retorycznego punktu widzenia jest on wychwalany przez Europejczyków jako obrońca demokracji i wolności przed agresorem z Rosji. W czwartek był jednak traktowany bardziej jak nieco irytujący obserwator" – podsumowała "Sueddeutsche Zeitung".

Z Monachium Iwona Weidmann (PAP)