„Sytuacja ostatnio się zmieniła, ceny ropy spadły. W związku z tym strona białoruska przedstawiła rosyjskiej nowe propozycje dla jej przedsiębiorstw. Strona rosyjska przyjęła je i obiecała w ciągu kilku dni skonsultować się z firmami naftowymi i dać odpowiedź” – powiedział Rumas, cytowany w środę przez agencję BiełTA.

„Na pierwszy rzut oka – te propozycje nie zostały odrzucone. Myślę, że w sporze naftowym pójdziemy do przodu” – dodał Rumas. Nie uściślił jednak, na czym miałyby polegać nowe ustalenia.

W czasie spotkania z rosyjskim premierem Michaiłem Miszustinem Rumas wskazał, że sytuacja na rynku ropy (spadek cen surowca) „zbliża stanowiska (Mińska i Moskwy) i zmniejsza te rozbieżności cenowe, które istnieją obecnie”. Jak powiedział, ułatwia to również rozmowy z potencjalnymi alternatywnymi dostawcami.

Rumas zaznaczył także, że nawet jeśli dojdzie do porozumienia z Moskwą, strona białoruska nie zrezygnuje z alternatywnych dostaw i będzie kupować miesięcznie co najmniej dwa tankowce surowca pochodzącego ze źródeł innych niż rosyjskie.

Reklama

„Kwestia tylko, czy będziemy tej ropy kupować dużo, tak jak teraz, czy będą to minimalne ilości po to, by rozumieć i czuć rynek” – powiedział premier Białorusi.

Białoruś i Rosja od 1 stycznia nie mają podpisanych kontraktów na dostawy surowca dla Mińska. Moskwa nie zgodziła się na zniżki dla Mińska, a dotychczasowi dostawcy – największe rosyjskie firmy - żądają dodatkowej premii za każdą tonę ropy.

Mińsk umawia się na niewielkie dostawy z pomniejszymi dostawcami z Rosji. Poszukuje też alternatywnych kierunków dostaw, m.in. przez porty w krajach bałtyckich, Ukrainę, a także przez Polskę (możliwym rewersem rurociągiem Przyjaźń).

Mińsk kupił już w sumie kilkaset tysięcy ton ropy, m.in. z Norwegii i Azerbejdżanu.

Dwie białoruskie rafinerie naftowe zmuszone zostały do działania na ograniczonych mocach z powodu braku odpowiedniej ilości surowca.

>>> Czytaj też: WHO ogłasza pandemię. Koronawirus w ponad 110 krajach świata