Po obniżce prezydent zarabia brutto ponad 13 tys. euro miesięcznie, tyle samo, co tysiące całkiem poślednich „luminarzy” UE. W puszącej się Francji trudno o wymowniejszy symbol potwierdzający, że kraj jest w opałach.

Wbrew niektórym medialnym nagłówkom, nie są to jakieś niezwykle ciężkie tarapaty, zwłaszcza jeśli oceniać je ze środkowoeuropejskiej perspektywy, ale nad Sekwaną są powodem do dużych zmartwień. W ciągu ostatnich 12 miesięcy Francuzi zaliczyli już trzy kwartały ze spadkiem PKB w relacji do poprzedniego okresu: w drugim oraz czwartym kwartale 2012 r. i w pierwszym kwartale 2013 r. W każdym z tym okresów spadek był jednakowy – wynosił 0,2 proc.

W dłuższej perspektywie historycznej też dobrze nie było. Między rokiem 1990 a 2011 PKB przypadający na głowę mieszkańca wzrósł we Francji o 23,1 proc. Gorzej, w zestawieniu sporządzonym przez OECD, a obrazującym długookresowy wzrost gospodarczy w wartościach porównywalnych parytetu siły nabywczej (PPP) z 2005 r., wypadają jedynie Włochy (wzrost w tym samym okresie o 14 proc.), Japonia (16 proc.) i Szwajcaria (16,4 proc.). Tempo wzrostu innych najbogatszych państw Zachodu jest nawet dwukrotnie szybsze od francuskiego. W Wielkiej Brytanii i Szwecji wskaźnik za ten sam okres przekroczył 40 proc., a w USA wyniósł 33 proc.

Z jednoczynnikowego porównania nie należy wyciągać zbyt daleko idących wniosków, lecz rzuca się w oczy, że lepiej radzą sobie od Francji zarówno państwa hołdujące podejściu bardziej rynkowemu, jak również te z etatystyczno-socjalistycznym zacięciem gospodarczym. To może świadczyć, że źródła problemów są bardzo głęboko.

Reklama

Na marginesie, warto zauważyć, że Polska jest w tym zestawieniu na samej górze. U nas PKB per capita wzrósł przez ponad 20 lat więcej niż dwukrotnie (o ok. 120 proc), co wśród członków OECD stawia Polskę na trzecim miejscu po Korei Płd. (o 152 proc.) i Estonii. Polska nadrabia dzielnie, ale w wielkościach bezwzględnych dystans do Francji jest nadal ogromny. PKB per capita w cenach stałych z 2005 r. wyniósł we Francji w 2011 r. 30 tys. dol., a w Polsce 18 tys. dol.

>>> Cały artykuł czytaj na: Obserwatorfinansowy.pl