Najpóźniej jutro usłyszymy, jaki ostatecznie kształt będą miały osłony przed podwyżkami cen prądu. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że rząd zdecydował się na wprowadzenie cen maksymalnych, które będą chronić małe i średnie firmy, samorządy i odbiorców wrażliwych. Dla tych kategorii stawki nie powinny przekroczyć 860 zł za 1 MWh, choć zdaniem innego z naszych rozmówców ostatecznie mogą być nawet niższe niż 800 zł. Dla porównania niektóre samorządy dostały propozycje na 2023 r. nawet o kilkaset procent wyższe niż opłaty tegoroczne. Na przykład Piotrków Trybunalski w tym roku płaci 338 zł za 1 MWh, w przyszłym zaproponowano mu 3517,8 zł. Na stole leżała także opcja wprowadzania sztywnej taryfy dla małych i średnich firm oraz samorządów, ale – jak podkreśla nasz rozmówca z rządu – ceny maksymalne są korzystniejsze, bo dają możliwość negocjowania z dostawcami jeszcze lepszych warunków.
Cena maksymalna ma być też odgórnym ograniczeniem dla decyzji prezesa URE w sprawie taryf dla gospodarstw domowych. Firmy energetyczne będą wysyłały mu swoje propozycje na przyszły rok, on będzie je zatwierdzał, ale ostateczna opłata nie będzie mogła przekroczyć ceny maksymalnej. Nie zmienia to tego, że dla gospodarstw domowych, które zużyją mniej prądu, niż wynoszą przyjęte już limity (2000 kWh dla większości gospodarstw, ale 3000 dla rolników i dużych rodzin), ceny zostaną zamrożone na poziomie z tego roku.
Za wprowadzenie systemu cen maksymalnych firmy energetyczne mają otrzymać rekompensaty. – Nie może być tak, że te spółki stracą płynność – podkreśla nasz rozmówca z rządu.
Reklama