Tzw. Państwo Islamskie (IS) po utraceniu części terytorium i instalacji naftowych poszukuje nowych źródeł dochodu.

Środki zamierza pozyskać m.in. z przemytu antyków - poinformował w czwartek ambasador Nowej Zelandii przy ONZ Gerard van Bohemen.

Jak zaznaczył, samozwańczemu kalifatowi nie brakuje ani broni ani osób chcących wstąpić w jego szeregi.

Choć najnowsze dane mogą sugerować, że rekrutowanie zagranicznych bojowników przez IS odbywa się na coraz mniejszą skalę, szacuje się, iż nawet 30 tys. osób wyjechało do tej pory do Iraku i Syrii, aby wspomagać dżihadystów - powiedział dyplomata.

Informację o spadku liczby zagranicznych bojowników chcących przyłączyć się do IS przekazał pod koniec kwietnia amerykański generał Peter Gersten. Dodał wówczas, że obserwuje się także "więcej dezercji wśród bojowników".

Reklama

>>> Czytaj też: Niezapłacony rachunek za zimną wojnę. "Walka z Państwem Islamskim nie jest na rękę Zachodowi"

Jak tłumaczył Gersten, ten silny spadek należy tłumaczyć m.in. atakami międzynarodowej koalicji na kryjówki z gotówką Państwa Islamskiego. Przeprowadzono ok. 20 takich operacji, w których zniszczono ok. 800 mln dolarów.

Na czele koalicji, która rozpoczęła ataki na cele IS w sierpniu 2014 roku, stoją Stany Zjednoczone.