Indeksy za oceanem mocno wczoraj tąpnęły. Co gorsza, w ciągu dwóch pierwszych godzin handlu na Wall Street wysyłały zmienne sygnały i nie robiły wrażenia mocno przestraszonych. Wprowadziły nieco w błąd europejskich inwestorów, podsycając w nich nadzieję, że może nie jest tak źle i libijskie problemy uda się rozwiązać podobnie spokojnie, jak stało się to w Egipcie. W pierwszych minutach sesji S&P500 tracił co prawda 1,3 proc., jednak po godzinie skala spadku zmniejszyła się o połowę. To pozwoliło na zakończenie dnia w Europie stosunkowo niewielkimi spadkami. Zakończenie dnia w Stanach było znacznie mniej optymistyczne, niż można się było spodziewać. Dow Jones stracił 178 punktów, czyli 1,4 proc., Nasdaq zniżkował o 2,7 proc., a S&P500 o ponad 2 proc. To największe spadki od 11 sierpnia ubiegłego roku i przebiegały bez najmniejszego oporu ze strony byków. Ich skala oczywiście niczego nie przesądza, bo już nie raz wcześniej kończyło się na jednodniowym strachu. Można jednak mieć obawy, że tym razem potrwa trochę dłużej. Po pierwsze, bo rynkowi korekta się należała i powód się znalazł. Po drugie powód jest niebłahy. Jego zasięg i konsekwencje mogą być bardzo poważne. Po trzecie, wiąże się z ropą, a połączenie wojny z ropą to mieszanka szczególnie niebezpieczna i przez rynki nielubiana.

W trudnej sytuacji może dziś znaleźć się nasz parkiet, bowiem WIG20 poczynał sobie we wtorek dość śmiało. Niewiele brakowało, a zakończyłby dzień na plusie. Względną siłę i spadek o zaledwie 0,3 proc. zawdzięczał znów bardzo dobremu zachowaniu zaledwie dwóch spółek. Warto zwrócić uwagę na znacznie gorsze nastroje inwestorów działających na rynku małych i średnich spółek, który do niedawna zachowywał się lepiej niż wskaźnik blue chipów, zależny od wpływów zagranicznych graczy. To może oznaczać nieco dłuższą korektę, choć na wyciąganie poważniejszych wniosków jest zdecydowanie za wcześnie.

We wtorek trwała klęska nieurodzaju na rynku surowców. Największy kataklizm dotknął pszenicę. Kontrakty na nią zniżkowały o 6-7 proc. Rzepak taniał o 5 proc., soja o ponad 4,5 proc., kukurydza o 4 proc., ryż i bawełna po 3,5 proc. Metale, poczynając od srebra, poprzez platynę, pallad po miedź zniżkowały od 3,5 do ponad 6 proc. Poprzez takie zachowanie rynek surowców obnaża swój mocno spekulacyjny charakter i oderwanie od jakichkolwiek fundamentalnych przesłanek. W poniedziałek srebro drożało o ponad 4 proc., a w miniony piątek o 3 proc.

Dziś giełdy azjatyckie nie kontynuowały poniedziałkowej przeceny. Nadal przeważały spadki, jednak ich skala była niewielka. Nikkei tracił 0,8 proc., a wskaźnik na Tajwanie 1,7 proc. W Szanghaju zwyżka sięgała 0,25 proc. Poranne notowania kontraktów na amerykańskie indeksy wskazywały na poprawę nastrojów i przynajmniej odreagowanie wtorkowych spadków.

Reklama