"Stracone dekady" japońskiej gospodarki

Pełzający kryzys w Japonii rozpoczął się od pęknięcia bańki spekulacyjnej na początku lat 90-tych XX wieku i trwał aż do czasów po pandemii. Tak zwane stracone dekady zakończyła ostatnio zwiększona aktywność gospodarcza, a także podnosząca ceny dawka importowanej inflacji.

Problemy MŚP

Reklama

Małe i średnie przedsiębiorstwa, które stanowią 90 proc. japońskiej gospodarki, mierzą się z rosnącymi kosztami surowców i komponentów. Jednocześnie stają w obliczu presji ze strony klientów, często większych firm, aby utrzymać ceny na niskim poziomie. W Japonii prośba o więcej pieniędzy może być postrzegana jako chciwość. Po latach zaniżania cen większość ludzie oporuje przed ich podwyżkami.

Podwyżka płac tylko u największych

Najwyraźniej łatka „chciwej” korporacji nie odnosi się do gigantycznych przedsiębiorstw z Tokio i innych dużych miast, które nie mają problemu nie tylko z wymaganiem od kontrahentów obniżek cen, ale również z podwyżkami wynagrodzeń. Tej wiosny pracownicy międzynarodowych koncernów otrzymali najwyższą roczną podwyżkę płac od 33 lat, wynoszącą 5,1 proc.

W mniejszych firmach podwyżki były zdecydowanie mniejsze, co raczej nie zrekompensowało inflacji konsumenckiej, która wyniosła 2,8 proc. w czerwcu. Stale rosnące ceny żywności i mediów przy utrzymujących się na niezmienionym poziomie pensjach będą coraz mocniej dusić popyt wewnętrzny. Tak więc brak umiejętności rozmowy o pieniądzach i kosztach już wkrótce może doprowadzić do fali bankructw w Japonii.

Podwyżka stóp procentowych

W marcu bank centralny po raz pierwszy od 2007 r. podniósł koszty pożyczek, kończąc 14 lat ujemnych stóp procentowych. Kolejną rundę podwyżek Bank Japonii ogłosił w ostatnich dniach lipca. Obecnie wynoszą one 0,25 proc. To, czy firmy małe i średnie firmy pójdą w jego ślady i podniosą ceny, ostatecznie zadecyduje, czy tak nagłaśniane na świecie ożywienie gospodarki wartej 4,2 biliona dolarów będzie realne.

Zaginiona sztuka negocjacji

W całej Japonii dyrektorzy i managerowie zapisują się na szkolenia, na których uczą się jak negocjować ceny. Zajęciom zorganizowanym przez lokalną fundację wspierającą przedsiębiorczość przysłuchiwał się reporter Bloomberg, Reed Stevenson. Prowadził je 70-cioletni doświadczony negocjator Ikkou Kanonji.

W swojej prezentacji zatytułowanej „Know-How transferu cen” Kanonji radził niedoświadczonym negocjatorom, aby wcześniej odrobili pracę domową: 80 proc. negocjacji zależy od poziomu przygotowania, powiedział. "Zrozum, co możesz wymienić i na jakie ustępstwa jesteś gotowy, od warunków płatności i wyłączności po daty dostawy i usługi posprzedażowe," dodał.

Zasada win-win

Celem wszelkich negocjacji jest znalezienie najlepszego rozwiązania dla obu stron, wyjaśnił swoim słuchaczom Kanonji. Każdy negocjator ma swój unikalny styl i ważne jest, aby go znać. „Zrozum, czy jesteś chłodno analityczny, czy angażująco przyjacielski”, powiedział negocjator. Jako przykładów różnych stylów negocjacyjnych użył postaci historycznych feudalnych wodzów wojennych. „Wyznaczaj jasne cele. Przygotuj alternatywy na wypadek, gdyby sprawy nie potoczyły się zgodnie z planem. To nie jest walka”, dodał Kanonji.

Ikasazu, korosazu

Na swoich zajęciach Kanonji wyjaśnił również powody, dla których mniejsze firmy w Japonii mają trudności. Istnieje stare japońskie powiedzenie ikasazu, korosazu, które można przetłumaczyć jako „nie pozwól im żyć, ale nie pozwól im umrzeć”. Pierwotnie określało ono relacje między feudałami a chłopami zamieszkującymi ich ziemie. Obecnie motto jest zdecydowanie bliższe współczesnej japońskiej polityce przemysłowej. Od dostawców od dawna oczekuje się, że będą służyć (z ang. expected to serve) gigantycznym przedsiębiorstwom, które napędzają japońską gospodarkę i reprezentują kraj na arenie międzynarodowej.

A większe firmy wiedzą aż za dobrze, że mają władzę. Jeśli wycofają swoje zamówienia, mniejsze firmy mogą upaść. „Strach jest czynnikiem decydującym dla właścicieli firm, gdy negocjują” — powiedział Kanonji.

Niezdrowa zależność…

Pojawia się wówczas niezdrowa zależność: mniejsze firmy mogą zachować swoje kontrakty, ale muszą zadowolić się marnymi warunkach współpracy. Kiedy firmy nie mogą podwyższyć cen swoich produktów i usług, nie mogą przekazać tych zysków pracownikom w formie wynagrodzenia, zauważa Donald Low, profesor polityki publicznej na Hong Kong University of Science and Technology.

W kraju z ograniczoną opieką państwa to firmy utrzymują sieć zabezpieczeń społecznych. Ludzie akceptują gorzej płatne prace, ale w zamian oczekują, że je utrzymają. Kultura pracy w Japonii jest bardziej zorientowana na grupę i mniej skoncentrowane na indywidualnym sukcesie i pieniądzach niż w hiperkonkurencyjnych firmach w USA, gdzie słabi pracownicy są rutynowo zwalniani.

… osłabia gospodarkę

A bez stałego przypływu wyższych wynagrodzeń, które przekładają się na wyższe ceny, gospodarka chwieje się. Jest niezdolna do rozpoczęcia klasycznego cyklu płac i cen, uważa Low. Tylko wtedy, gdy wyższe dochody przełożą się na wyższe ceny, bank centralny zobaczy zdrowy wzrost cen, którego od dawna szuka, dodał Low.

Negocjacje biznesowe i polityka monetarna

Negocjacje są chlebem powszednim dla całego zachodniego biznesu. W Japonii feudalna historia i trwająca od dekad deflacja spowodowały, że większość Japończyków zapomniała jak dbać o przyszłość ekonomiczną firmy. Według Kanonjiego popyt na jego szkolenia w ciągu ostatnich 20 lat nie był tak wielki jak obecnie. Przede wszystkim wśród małych i średnich przedsiębiorców, na których opiera się cała japońska gospodarka.

Negocjacje i podwyżki cen napędzają esencję życia każdej gospodarki: inflację. Ważne, aby umiejętna polityka monetarna utrzymywała ją w ryzach i nie pozwoliła zbytnio spaść ani przekroczyć rozsądnego progu 2,5 proc.