Przydacz w Poranku Rozgłośni Katolickich "Siódma9" pytany był o zatrzymanie przez władze białoruskie Ramana Pratasiewicza, a także zatrzymania w Rosji Andrieja Piwowarowa. Pratasiewicz został zatrzymany 23 maja, po tym, gdy samolot Ateny-Wilno został zmuszony do lądowania w Mińsku. Z kolei Piwowarowa w poniedziałek wyprowadzono z samolotu PLL LOT, który miał odlecieć z Petersburga do Warszawy, ale został zawrócony na stanowisko postojowe. Maszyna odleciała z półtoragodzinnym opóźnieniem.
Wiceszef MSZ zwrócił uwagę, że w państwach rządzonych autokratycznie rzeczywistość często zależy od woli jednego człowieka. "Stąd też tak trudno układają się te relacje, nie tylko Polski, ale całego regionu, z Rosją, także i z Białorusią" - podkreślił.
"Czy te dwie sytuacje z samolotem to koniec historii? W moim przekonaniu niestety tego typu prowokacyjnych działań możemy się spodziewać więcej. Po prostu to jest modus operandi państw autokratycznych, to jest modus operandi służb tych państw. Chcą zastraszyć swoje społeczeństwo, chcą dopaść każdego opozycjonistę" - powiedział Przydacz.
Jak zaznaczył, żywi nadzieję, że "dalszych eskalacji nie będzie". Zwracał jednak uwagę, że w Rosji zbliżają się wybory do Dumy, gdy władze na Kremlu zaostrzają retorykę i dążą do zastraszenia i wyeliminowania przeciwników politycznych.(PAP)
Autorka: Agnieszka Ziemska