Taki jest finał historii, która zatrzęsła w poniedziałek notowaniami Lotosu na warszawskiej giełdzie, gdy Polska Agencja Prasowa podała, że analityk UniCredit Robert Rethy obniżył cenę docelową akcji Grupy Lotos do 0 zł z 25 zł i podtrzymał rekomendację "sprzedaj". "Widzimy ponad 50-proc. prawdopodobieństwo, że Lotos może nie przetrwać w obecnej strukturze, a w takiej sytuacji posiadacze akcji mogą stracić większość lub całość swoich pieniędzy" - napisano w raporcie UniCredit z 21 listopada.

KNF na razie sprawdził

Ponieważ pojawiły się podejrzenia o próbę wrogiego przejęcia, a zarząd Lotosu zapowiedział wystąpienie o ochronę praw spółki na drogę prawną, KNF zaczął sprawdzać, co działo się na giełdzie w czasie publikowania raportu.

KNF ustalił więc strony transakcji akcjami grupy Lotos w ciągu kilku ostatnich dni, "szczególną uwagę zwracając na kupujących akcje". Ale ponieważ nie doszło do żadnych istotnych zmian w akcjonariacie i nie działo się nic specjalnego, KNF uznał, że nie można stwierdzić, iż manipulacja miała miejsce.

Reklama

Ale ustalenia Komisji pozwoliły na wszczęcie postępowania wobec UniCredit. "Zgodnie z art. 42 ustawy o obrocie instrumentami finansowymi, osoby sporządzające rekomendacje (...) są obowiązane do zachowania należytej staranności, zapewnienia rzetelności sporządzanych rekomendacji oraz ujawnienia słusznego interesu, a także konfliktów interesów" - przypomina KNF. Za niestosowanie się do tych zasad grozi kara - do 1 mln zł.

Teraz Komisja posłucha wyjaśnień UniCredit, przyjrzy się stanowisku zarządu Lotosu, zapozna z opinią biegłego i innymi rekomendacjami dotyczącymi Lotosu. KNF skorzysta też z pomocy nadzoru finansowego z Węgier.

Tydzień zaczął się burzliwie

W poniedziałek, gdy opublikowano rekomendację, zarząd Lotosu uznał ją "za bezprecedensową próbę zdyskredytowania spółki w oczach inwestorów, klientów i instytucji finansujących".

W poniedziałek na zamknięciu za jedną akcję Lotosu płacono 12,82 zł, po 6-proc. spadku. Zdaniem cytowanego przez PAP Roberta Rethy'ego, analityka UniCredit, problemem Lotosu jest jego ogromne zadłużenie związane m.in. z realizacją programu modernizacji rafinerii 10+.

Zarząd spółki poinformował, że spółka jest w dobrej kondycji finansowej, a płynność spółki w dającej się przewidzieć przyszłości nie jest zagrożona. Program prorozowojowy Grupy Lotos 10+ jest już zaawansowany w 46 proc. i ma już zapewnione finansowanie, które w 70 proc. ma pochodzić z kredytów.

Wszyscy się zastanawiali o co chodzi

Zdaniem ekspertów paliwowych Grupie Lotos nie zagraża jednak bankructwo. Cytowany przez PAP ekspert rynku paliw i gazu Andrzej Szczęśniak uważa, że "dokonano ataku spekulacyjnego na spółkę Lotos, mającego na celu obniżenie jej wartości". Sam Lotos trudno jednak byłoby przejąć, bo Skarb Państwa ma około 60 proc. akcji Lotosu, bezpośrednio lub przez Naftę Polską.

Były minister gospodarki Piotr Woźniak uznał, że Unicredit obniżył cenę akcji Lotosu do zera aby skierować swoich inwestorów gdzie indziej.

Zdaniem Ryszarda Kaczmarka, prezesa biura Reflex, zajmującego się monitorowaniem sytuacji na rynku paliwowym, obniżenie ceny docelowej jednej akcji Lotosu do zera może szokować. „Można przypuszczać, że ktoś coś próbuje ugrać, tym bardziej, że ta wycena różni się od wycen innych instytucji dla Lotosu, które zawierają się między 30-42 zł" - powiedział Kaczmarek.