Nastroje na rynkach finansowych już w środę były nienajlepsze. W czwartek już od rana na inwestorów spadały złe informacje i to ze wszystkich stron świata. Japońska gospodarka zgodnie z oczekiwaniami skurczyła się o 1,3 proc., jednak trudno mówić o uldze. Chiny zaskoczyły ujawniając deficyt w handlu zagranicznym, co zdarzyło się w ciągu ostatnich kilku lat zaledwie dwukrotnie. Dynamika importu zmniejszyła się z 50 do 19,4 proc., a eksport wzrósł o zaledwie 2,4 proc, choć spodziewano się zwyżki o ponad 26 proc. Mniejsza niż oczekiwano była nadwyżka handlowa Niemiec. Agencja Moody’s obniżyła rating Hiszpanii. Większy niż prognozowano był deficyt amerykańskiego handlu zagranicznego. I jakby tego było mało, okazało się, że liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych znów zbliżyła się do 400 tys., o ponad 20 tys. przewyższając oczekiwania.

W tych warunkach trudno było się spodziewać optymizmu na giełdach. W Warszawie indeksy zaczęły dzień od spadku po około 0,3 proc. W ciągu pierwszej godziny WIG20 spadł w okolice 2760 punktów. Od tego poziomu usilnie starał się oddalać aż do wczesnego popołudnia. Tuż przed publikacją danych zza oceanu udało mu się niemal dotrzeć do 2780 punktów, czyli do poziomu środowego zamknięcia. To jednak był szczyt możliwości byków. I tak wskaźnik naszych blue chipów trzymał się wyjątkowo dzielnie na tle pozostałych parkietów europejskich. Po rozczarowujących informacjach ze Stanów Zjednoczonych zaczął się energicznie kierować w stronę porannego minimum.

W pierwszej fazie handlu sytuacja w gronie największych spółek była zróżnicowana. Wśród nielicznych zwyżkujących liderem były akcje BRE, które przez moment zyskiwały 3 proc. Tę pozycję utrzymywały do końca dnia, jednak skalę wzrostu zmniejszyły o połowę. Dobrze też radziły sobie walory Telekomunikacji Polskiej, którymi handlowano po cenach wyższych o około 1 proc. niż na środowym końcowym fixingu. W jego okolicach trzymały się akcje Pekao, PKO, PZU i Tauronu. Od rana mocniejszej przecenie ulegały papiery Lotosu i KGHM. Przed południem zniżkowały po około 2 proc., im bliżej końca dnia tym bardziej skala spadku się zwiększała. W przypadku miedziowego kombinatu przekraczała 3 proc., w przypadku rafinerii do 3 proc. się zbliżała.

Na giełdach europejskich nastroje były jeszcze gorsze niż w Warszawie. W Londynie wskaźnik momentami zniżkował o prawie 2 proc., w Paryżu i Frankfurcie indeksy traciły po ponad 1 proc. Liderem spadków był moskiewski RTS, który pod koniec dnia szedł w dół o ponad 3 proc.

Reklama

Handel na Wall Street rozpoczął się od spadków sięgających 1,5 proc. a niedźwiedzie zawzięcie broniły swoich zdobyczy.
Indeks naszych największych spółek zakończył dzień na poziomie 2760 punktów tracąc 0,72 proc. WIG spadł o 0,67 proc., mWIG40 o 0,48 proc., a sWIG80 o 0,58 proc. Obroty wyniosły 900 mln zł. Wszystko wskazuje na to, że rynki znów skłaniają się ku spadkowej korekcie.