Trudno znaleźć racjonalne uzasadnienie dla ponad 3 proc. skoku wskaźnika w Madrycie, 2,8 proc. zwyżki w Mediolanie, czy prawie 2 proc. wzrostu w Lizbonie i 1 proc. w Dublinie. Łatwiej wyjaśnić dlaczego DAX poszedł w górę o zaledwie 0,4 proc., a po drodze dwukrotnie spadał pod kreskę, oraz podać powód spadków na parkiecie w Nowym Jorku. I wcale nie chodzi o realizację zysków po wtorkowych wzrostach. Przeważały obawy o efekt czwartkowego szczytu przywódców państw strefy euro w sprawie pomocy dla Grecji oraz niepokój po wątpliwościach co do możliwości osiągnięcia kompromisu w kwestii zwiększenia limitu zadłużenia amerykańskiego budżetu. W obu przypadkach mieliśmy w ciągu ostatnich dwóch dni interesujące analogie.

We wtorek Angela Merkel wyrażała wątpliwość co do możliwości czwartkowego szczytu, zaś w środę wyrażała nadzieję, że zakończy się on sukcesem. We wtorek wydawało się, że przedstawiciele Republikanów i Demokratów, zwani bandą sześciorga, doprowadzili do znalezienia kompromisowego rozwiązania, do którego przychylnie odniósł się Barack Obama, w środę zaś cała konstrukcja znów zaczęła się chwiać. W Europie do odpowiedzialności polityków nawołuje szef Europejskiego Banku Centralnego Jean Claude Trichet, za oceanem Lawrance Summers, były sekretarz skarbu straszy swoich kolegów finansowym Armagedonem.

Dow Jones i S&P500 zniżkowały po 0,1 proc., wykonywały niezbyt skoordynowane ruchy, a rozpiętość wahań sięgała po 3 punkty powyżej i poniżej wtorkowego zamknięcia. Była to sesja na przeczekanie z lekkim zabarwieniem negatywnym.

Dziś w Azji można mówić nie o zabarwieniu ale o wyraźnym kolorze, charakterystycznym dla spadków. Na godzinę przed końcem handlu Nikkei tracił 0,1 proc., w Hong Kongu i na Tajwanie zniżka sięgała 0,2 proc., a w Szanghaju indeksy szły w dół po 0,7 proc. W lipcu wskaźnik aktywności chińskiego przemysłu spadł do 48,9 punktu, sygnalizując fazę spowolnienia. Odczyt był najgorszy od ponad dwóch lat.

Reklama

Poza szczytem w sprawie Grecji na rynek napłynie sporo informacji makroekonomicznych. Dla strefy euro liczyć się będą wskaźniki aktywności w przemyśle i usługach, za oceanem wnioski o zasiłek dla bezrobotnych, indeks aktywności gospodarczej w rejonie Filadelfii, indeks wskaźników wyprzedzających i wskaźnik cen nieruchomości. Czeka nas także duża dawka wyników finansowych. Opublikują je między innymi AT&T, Morgan Stanley, PepsiCo, Philip Morris i Travelers. W przypadku Morgana i Travelers oczekuje się straty w wysokości około 0,6 dolara na akcję. A wszystko to okraszone publicznym wystąpieniem szefa Fed. O sezonie ogórkowym nie może być więc mowy.

Nerwowość może nieco zmniejszać informacja że w czasie środowego wielogodzinnego spotkania Angeli Merkel z Nicolasem Sarkozy zostało wypracowane wspólne stanowisko w sprawie sposobu rozwiązania greckiego problemu.