"Rosjanie nie mają spisu mieszkańców, którzy pozostali w okupowanych miastach, ale jest już frekwencja na poziomie 45 proc." - podkreśla Hajdaj na Telegramie.

"Podczas gdy pierwszego dnia tzw. referendum uzbrojeni wojskowi chodzili po mieszkaniach i zmuszali do głosowania na podwórzach, to w weekendy osoby z automatami są w miejscach masowego nagromadzenia ludzi", np. na bazarach - czytamy. Mieszkańcom sprawdzane są dokumenty, a następnie prowadzi się ich do "komisji wyborczych".

Hajdaj zaznacza, że nigdzie nie są podawane informacje w sprawie liczby oddanych głosów, a jedynie dane procentowe. "W zniszczonych prawie doszczętnie miastach Lisiczańsk, Siewierodonieck, Rubiżne okupanci informują o frekwencji od 41 do 46 proc." - wskazuje. (https://t.me/luhanskaVTSA/5978)

Od piątku władze okupacyjne w zajętych częściowo przez wojska rosyjskie czterech obwodach na wschodzie i południu Ukrainy przeprowadzają pseudoreferenda aneksyjne. Głosowania na okupowanych terytoriach obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego mają potrwać do wtorku.

Reklama

ndz/ ap/