Rząd, bodaj po raz pierwszy, daje do zrozumienia, iż złamanie niekorzystnych dla nas zasad kontraktowania gazu jest dla niego ważniejsze od utrzymania nieprzerwanych dostaw ze Wschodu. To dobrze, zanim pomyślimy o kapitulacji, trzeba wyczerpać wszystkie inne możliwości.

>>> Czytaj też: Dostawy gazu do Polski mogą skończyć się już za miesiąc

Zasłanianie się prawem unijnym było mądrym posunięciem, ale jeszcze lepszym będzie ofensywa w poszukiwaniu innych sposobów pozyskania gazu, a jeśli okaże się to niemożliwe – plan wspomożenia firm narażonych na straty. Kiedy Rosjanie zobaczą, że z odwagą szykujemy się na braki w dostawach, staną się bardziej skłonni do kompromisu. Jest możliwy. Unijny nakaz otwarcia gazociągów dla wolnej konkurencji nie musi wejść w życie od razu, UE daje nam na to czas do marca 2011 r. Można zatem zaproponować Moskwie odroczenie go na przykład na rok – KE powinna się zgodzić – w zamian za zmianę zasad kontraktowania gazu i wykorzystania gazociągu Jamal.
Rokowania z Ukrainą są krokiem w dobrym kierunku, jeśli się nie powiodą, trzeba oddać polski odcinek gazociągu Jamal niezależnemu operatorowi i negocjować z Rosją z pozycji siły. Stracimy na tym, ale oni jeszcze więcej. Pokażmy im naszą.
Reklama