"To trudna kwestia. (...) W polityce mamy tradycję, by zostawić pewne rzeczy za nami. Z drugiej strony trzeba patrzeć, jak bardzo to było złe" - powiedział Giuliani w CNN.

Były prokurator, który według mediów jest wymieniany m.in. jako przyszły minister sprawiedliwości, podkreślił, że Clinton nigdy nie była objęta dochodzeniem w sprawie "setek milionów dolarów".

"Taka sama sprawiedliwość dla wszystkich, to jedna z naszych najważniejszych zasad" - dodał Giuliani.

Fundacja powstała w 2001 roku, po odejściu Billa Clintona z Białego Domu. Bill, Hillary & Chelsea Clinton Foundation, jak brzmi jej pełna nazwa, prowadzi programy pomocy w zwalczaniu ubóstwa, chorób zakaźnych i innych plag, głównie w krajach rozwijających się. Pobiera datki od darczyńców-multimilionerów, wielkich korporacji i rządów obcych państw. Donacje płynęły m.in. od takich krajów jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn, Algieria i Rosja.

Reklama

Podczas kampanii przed wtorkowymi wyborami w USA fundacja, która zebrała ok. 2 mld dolarów, była mocno krytykowana przez Republikanów. Oskarżali oni Clinton o konflikt interesów w czasach, gdy kierowała ona amerykańską dyplomacją i gdy fundacja otrzymała znaczne datki z zagranicy. Trump wzywał do powołania specjalnego, niezależnego prokuratora do zbadania sprawy fundacji.

Giuliani, który już pełnił funkcję zastępcy prokuratora generalnego za prezydentury Ronalda Reagana (1981-1989), nie potwierdził w CNN, że zostanie ministrem sprawiedliwości, ale zauważył, że ma "niezbędną do tego energię". "I najprawdopodobniej nikt lepiej ode mnie nie zna departamentu sprawiedliwości" - dodał.

W okresie, gdy Hillary Clinton była szefową dyplomacji (2009-2013) Departament Stanu miał umowę z Białym Domem, że donacje nie będą stwarzać sytuacji konfliktu interesów i wszyscy darczyńcy będą ujawniani. Mimo to, dopiero po czasie wyszły na jaw niektóre kontakty fundacji z resortem, m.in. dzięki mailom Hillary z jej prywatnego serwera, które badało FBI.

Zdaniem republikańskich krytyków Clinton maile te wskazują, że w zamian za datki dla fundacji darczyńcy uzyskiwali łatwiejszy dostęp do sekretarz stanu i innych członków kierownictwa rządu USA.

Oskarżyciele Clinton nie przedstawili jednak twardych dowodów, by donacje wpływały na politykę zagraniczną administracji albo Departamentu Stanu za jej kadencji.

>>> Czytaj też: Giuliani: Protestujący przeciwko Trumpowi to "garstka mazgajów"