"Polska, i kraje bałtyckie są dobrze przygotowane na odcięcie dostaw gazu przez Rosję, bo od 2017 roku pracowały nad połączeniem się nowymi rurociągami, a wcześniej - nad dostępem do LNG, magazynów, dostawami z Norwegii" - przekonuje O'Donnell.

Zwraca uwagę, że Finlandia wynajęła od amerykańskiej firmy statek regazyfikacyjny, który będzie dostarczać rocznie 5 mld metrów sześciennych LNG, co wystarczy nie tylko na jej własne potrzeby, ale też Estonii.

"Te kraje są dobrze przygotowane, bo nie miały złudzeń wobec Rosji. Z drugiej strony Niemcy zrobiły dokładnie odwrotnie i stały się jeszcze bardziej zależne od importu rosyjskiego gazu" - zastrzegł ekspert.

Reklama

"Paradoksalnie częścią problemu jest niemiecki +zielony fundamentalizm+. Promuje on hipotezę, że przejście w stu procentach na odnawialne źródła energii bez atomu jest realną alternatywą dla rosyjskich surowców. Problem jednak w tym, że tego nie da się zrobić. Przeszkodą jest brak odpowiednich technologii - brak sieci i możliwości magazynowania prądu, oraz sama natura - czyli jej nieprzewidywalność. Inwestycje w odnawialne źródła energii mają sens, jeśli stanowią około 20-24 proc. miksu energetycznego" - wyjaśnia analityk.

"W związku z tym +zieloni fundamentaliści+ mówią o gazie, jako o przejściowym, dodatkowym źródle energii. W rzeczywistości - jak pokazuje przykład Niemiec - nie jest to sytuacja przejściowa, tylko stan trwałego uzależnienia od gazu z Rosji" - podsumowuje Thomas O'Donnell.

Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)