Co lepsze: ryzykowne akcje czy bezpieczniejsze obligacje? Credit Suisse Group AG we współpracy z London Business School zbadali poziom zysków osiąganych w 21 państwach na przestrzeni 117 lat.

Od początku XX wieku na świecie zaszły ogromne zmiany technologiczne i polityczne. W tym czasie telefon przekształcił się z urządzenia służącego wyłączne do rozmów, w narzędzie dzięki któremu możemy czytać prasę, oglądać telewizję czy dokonywać transakcji finansowych. Obecnie dostęp do informacji i do własnych kont mamy praktycznie nieograniczony, ale czy to pomaga w podjęciu decyzji, w co zainwestować?

Powszechnie wiadomo, że na akcjach (choć nie zawsze) można zabrać najwięcej. Potwierdza się to w badaniu Credit Suisse „Global Investment Returns Yearbook 2017”, jednak nie we wszystkich przypadkach.

W 21 badanych państwach zakup akcji był najbardziej rentowną inwestycją w najdłuższym okresie czasowym (1900 - 2016). Najwyższe roczne stopy zwrotu z inwestycji w akcje, po uwzględnieniu inflacji, osiągano w Afryce Południowej (7,2 proc. w skal roku), Australii (6,8 proc.) i USA (6,4 proc.). Najsłabiej wypadła Austria ze średnim rocznym zwrotem z inwestycji w rynek kapitałowy na poziomie 0,8 proc.

W tym okresie obligacje zapewniały zysk na średnim poziomie nie wyższym niż 3,3 proc. w skali roku. Na przestrzeni 117 lat średni roczny zysk na tym poziomie zapewniały tylko duńskie papiery dłużne, podczas gdy na austriackich obligacjach można było stracić. Z wyliczeń Credit Suisse wynika, że papiery dłużne Austrii miały średnią roczną stopę zwrotu (po uwzględnieniu inflacji) na poziomie -3,7 proc.

Reklama

Zupełnie inaczej wyglądają stopy zwrotu z inwestycji jeżeli spojrzymy tylko na XXI wiek. W latach 2000-2016 w 16 z 21 badanych państw obligacje okazały się najlepszą inwestycją. Najwyższe realne zyski osiągano w tym okresie z obligacji niemieckich. Średni roczny zysk na bundach wynosił 7,1 proc., podczas gdy na niemieckiej giełdzie można było zarobić średnio 2,2 proc. w skali roku. Kolejne były Austria z zyskiem na obligacjach rzędu 6,6 proc. i 4,9 proc. na akcjach oraz Finlandia, gdzie na skarbowych papierach dłużnych można było zarobić 6,5 proc., a na akcjach stracić 0,6 proc.

W tym okresie premię za ryzyko dostali inwestorzy tylko w 5 krajach, niestety nie była ona zbyt wysoka. Średnia roczna stopa z inwestycji w akcje (po uwzględnieniu inflacji) była wyższa od zysku osiąganego na obligacjach tylko o 2-3 pp.

Okres złej koniunktury i dwie fale światowego kryzysu doskonale widać na światowym indeksie. W okresie 1980—1999 średnia realna stopa zwrotu światowego indeksu kapitałowego była zdumiewająco wysoka i wynosiła 10,6 proc. rocznie, podczas gdy w latach 2000-16 było to tylko 1,9 proc. W tym czasie (2000-16) światowy indeks obligacji dawał realny zwrot z inwestycji na poziomie 4,8 proc.

Najlepszym okresem do inwestowania było 20 lat od 1980 -1999. Można powiedzieć, że to był złoty okres dla inwestorów.

W latach 70-tych XX wieku inflacja zaczęła spadać, w wyniku czego banki centralne obniżały stopy procentowe. Luzowanie polityki pieniężnej wpłynęło na poprawę zysków z rynku kapitałowego oraz z obligacji. I tak w latach 1980-1999 inwestorzy zarabiali na wszystkim, nawet na najmniej opłacalnych bonach skarbowych. W tym okresie światowy indeks akcji osiągnął średni roczny poziom 10,6 proc., a wskaźnik dla obligacji wskazywał na średni roczny zysk rzędu 6,6 proc., a bonów skarbowych – na 2,8 proc.

Najlepiej zarabiali inwestorzy na giełdach w Finlandii i Szwecji. Inwestycje na giełdzie w Helsinkach przez 20 lat zapewniały średni zysk na poziomie 20,6 proc.. Niewiele mniej można było zarobić na akcjach w Sztokholmie (19,1 proc.). W tym czasie najsłabiej radziła sobie giełda w Tokio, na której można było uzyskać średnio 5,8 proc. rocznie. Japońskie obligacje dawały w tym czasie lepszy zysk, bo 7,1 proc. rocznie.