Podczas manifestacji armatorzy na chodniku przed głównym i bocznym wejściem do budynku postawili trzy wiadra napełnione śmierdzącymi odpadami rybnymi. Na zakończenie demonstracji rybacy przełożyli kubły nad ogrodzeniami tak, że znalazły się one na terenie Urzędu Morskiego. Policja nie interweniowała.

Protestujący mieli ze sobą biało-czerwone flagi. Na płocie powiesili transparent z napisem „Panie premierze!!! Co łowić??? Jak żyć???”.

W ostatnich dniach ponad 50 jednostek rybołówstwa rekreacyjnego przecinało tory podejściowe do portów w Gdańsku i Gdyni, ale ten protest nie utrudniał ruchu innym statkom. Doszło też do sytuacji, w której kapitanat portu w Gdańsku odmówił rybakom wpłynięcia do portu w celu zatankowania jednostek i odpoczynku załóg bez opłat przy nabrzeżu.

Członek sztabu kryzysowego rybołówstwa rekreacyjnego Wojciech Sikorski mówił w środę dziennikarzom, że za decyzją o zakazie wpłynięcia do portu stał jeden z dyrektorów Urzędu Morskiego w Gdyni, podległego Ministerstwu Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej (MGMiŻŚ).

Reklama

„Pilnowała nas Straż Graniczna, okręty wojenne i Formoza. Wiemy od jednego z funkcjonariuszy Straży Granicznej, że pacyfikacja nas na morzu kosztowała już pięć milionów złotych. Latały samoloty, ganiały nas statki na torze podejściowym do portu w Gdańsku. My od 10 dni prosimy ministra (gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marka Gróbarczyka – PAP), żeby zaczął z nami rozmawiać. Minister nie robi nic, dlatego przynieśliśmy dziś takie +prezenty+. Minister chce nas wykończyć” – mówił Sikorski.

Demonstrujący nie mogli wejść na teren Urzędu Morskiego. Telefonicznie skontaktowali się z sekretarką, która przekazała im, że dyrekcja urzędu nie będzie rozmawiać z armatorami.

Rybacy rekreacyjni zapowiadali też, że do Urzędu Morskiego przyjedzie ciężarówka z transportem ok. 20 ton odpadów rybnych. Pojazd jednak nie dojechał.

"Kierowca został zatrzymany przez policję w Rumii. Powiedziano mu, że za przewóz tych odpadków pod Urząd Morski grozi mu od 3 do 8 lat więzienia. Policja nakazała mu zawrócić do Ustki. Nie wiemy, jak policja namierzyła ten pojazd; podejrzewamy, że jesteśmy podsłuchiwani" - poinformował Sikorski.

W ub. czwartek rybacy rekreacyjni wystosowali apel do premiera Mateusza Morawieckiego z prośbą o zażegnanie kryzysu, który dotknął ich branżę. "Nasze postulaty są niezmienne - chcemy równego traktowania naszego środowiska względem innych podmiotów podległych ministerstwu. Chcemy realnej pomocy, bo cierpią polskie dzieci, polskie matki. Proszę ratować swoich obywateli" - napisali do szefa rządu.

Rybacy twierdzą, że nikt nie odpowiedział na ich pismo.

Armatorzy zajmujący się rybołówstwem rekreacyjnym są w ciężkim położeniu po decyzji UE, która wprowadziła od stycznia 2020 r. zakaz połowu dorsza we wschodniej części Morza Bałtyckiego, także rekreacyjnego. Rygory zostały wprowadzone w związku z fatalnym stanem populacji tego gatunku w wodach Bałtyku.

Rybacy - jak wskazują - nie otrzymali obiecanej przez MGMiŻŚ pomocy finansowej. Chodzi im o możliwość złomowania ponad 100 jednostek, odszkodowanie za wprowadzenie zakazu połowy dorsza oraz rekompensaty dla załóg z tytułu utraty miejsc pracy. Ich zdaniem, potrzeba na to ok. 150 mln zł brutto.

Szef MGMiŻŚ Marek Gróbarczyk mówił w ub. tygodniu, że do rybaków rekreacyjnych do końca II kwartału trafi 20 mln zł.

W połowie stycznia br. minister podpisał ze sztabem kryzysowym armatorów rybołówstwa rekreacyjnego porozumienie, które - jak informował resort - kończyło protest i zakładało wsparcie branży w związku z unijnym zakazem połowu dorsza na Bałtyku. Zgodnie z porozumieniem do końca marca miały być znane szczegółowe warunki pomocy dla armatorów.

Sztab kryzysowy reprezentuje ponad 100 armatorów, którzy zatrudniają po dwóch, trzech pracowników i organizowali wyprawy dla wędkarzy zajmujących się rekreacyjnie rybołówstwem morskim.

W listopadzie ub.r. w ramach protestu 92 morskie jednostki wędkarskie przez dwie godziny blokowały porty na środkowym Pomorzu. Już wtedy armatorzy zapowiadali, że w razie niespełnienia ich postulatów może dojść do zablokowania portów w Gdańsku, Gdyni i Świnoujściu.(PAP)

autor: Robert Pietrzak