GRZEGORZ OSIECKI: Projekt przedstawiony przez premiera to plan naprawy finansów publicznych czy plan uczynienia Polski konkurencyjną w Europie?
STANISŁAW GOMUŁKA: Nie zasługuje on ani na jedno, ani drugie określenie.
Dlaczego tak surowo pan go ocenia?
Dlatego że plan naprawy finansów publicznych powinien mieć nie tylko dobrze sformułowany cel, ale przede wszystkim wyliczone metody jego realizacji.
Reklama
Cel jest jasny: redukcja deficytu do 3 proc.
Tak, premier mówił, że powinien zostać zrealizowany pod koniec 2012 r. Teraz deficyt wynosi około 6 – 7 proc. Czyli powinniśmy mieć pakiet posunięć, które pozwolą na jego zmniejszenie o jakieś 4 pkt proc., a nawet 5. Tak by osiągnąć bezpieczny poziom deficytu.
I w planie mamy wymienione działania: reguła wydatkowa, udrożnienie przepływów finansowych.
Reguła nie dotyczy tzw. wydatków sztywnych. A one stanowią trzy czwarte budżetu. Ponadto połowa wydatków elastycznych to wydatki inwestycyjne, a tych rząd raczej nie będzie ciął. Inne wydatki elastyczne były cięte przez ostatnie dwa lata. Pole manewru jest więc bardzo niewielkie, a skutki fiskalne – także niewielkie. A udrożnienie przepływu pieniędzy to potrzebne posunięcie, ale to nie jest reforma strukturalna.
Uważa pan propozycje rządu za mało realne?
Problem w tym, że rząd proponuje bardzo niewiele w perspektywie najbliższych kilku lat. Plan powinien zwierać listę szczegółowych działań z pokazaniem skutków finansowych oraz wyliczeniem, jak mają pomóc w osiągnięciu celu. Ten cel to obniżenie deficytu sektora finansów publicznych o 4 – 5 pkt proc. PKB. To faktycznie oznacza 50 – 60 mld zł. W tym dokumencie brak szacunków, jak to zrobić. Widać, że rząd planuje zmianę definicji długu publicznego, by nie przekroczyć ustawowego progu 55 proc.
Minister Finansów Jacek Rostowski zapowiada, że ta zmiana nastąpi, dopiero gdy takie zagrożenie minie.
Co mówi minister finansów, to dla mnie mało ważne, bo jak się okazuje, decyzje podejmuje premier. Mieliśmy przykład z OFE czy datą wejścia Polski do strefy euro. Premier i jego doradca Michał Boni są bardziej miarodajni w tych sprawach. To, co mnie pozytywnie zaskoczyło, to pewna otwartość ministra Boniego, który mówi: nie mamy jeszcze takiego planu z konkretami, ale pracujemy nad nim i będziemy mieć w połowie roku. No to oceńmy zapowiedzi działań za pół roku, jak się plan pojawi.

Czytaj cały wywiad: Tusk musi znaleźć 60 miliardów złotych