Urzędnicy resortów finansów i pracy mają ze sobą rozmawiać na temat korekt w palnie wydatków Funduszu Pracy. Ministerstwo Pracy chce więcej środków na aktywizację młodych. – Mamy kilka instrumentów, które gwarantują trwałe wprowadzenie na rynek pracy – podkreśla wiceminister Jacek Męcina. Chodzi między innymi o przesunięcie pieniędzy na bony stażowe. To forma pomocy, która polega za dofinansowaniu stażu i zatrudnienia w firmie, która zgodzi się na przyjęcie stażysty łącznie przez rok. Według wstępnego planu na aktywizację młodych w ten sposób ma pójść w przyszłym roku około 60 mln.

Ekonomistów nie dziwi zwiększenie puli środków na ten cel. Nawet jeśli miałoby to nastąpić kosztem wspierania na rynku pracy osób po 50. roku życia (co wynika z obecnej wersji planu finansowego Funduszu Pracy). Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole, chwali rząd za plan zwiększenia (prawie o 90 proc.) środków na aktywizację młodych. – Nasila się popyt na młodych pracowników ze strony krajów rozwiniętych i jednocześnie mamy coraz wyraźniejsze sygnały spowolnienia wzrostu gospodarczego u nas. To wszystko sprawia, że bardzo wzrosło ryzyko kolejnej fali emigracji w przyszłym roku. Wybór, czy wspierać młodych w wejściu na rynek pracy, czy pomagać starszym, jest oczywiście bardzo trudny, ale nie mając wystarczającej ilości środków, żeby zaspokoić obie te grupy, dziś chyba trzeba postawić na tę pierwszą – ocenia ekonomista.

Dodaje, że nowa emigracja byłaby niepożądanym zjawiskiem, bo w przyszłości mogłaby nasilać napięcia demograficzne w kraju. – Jeśli młodzi wyjadą z kraju, za granicą założą swoje rodziny, tam będą rodziły im się dzieci, tam będą płacić podatki i składki na ubezpieczenie – uważa Dariusz Winek, główny ekonomista Banku BGŻ, który też wiąże rządowe plany z niebezpieczeństwem dekoniunktury w przyszłym roku.

– W czasie wyhamowania wzrostu to właśnie młodzi mają największy problem z wejściem na rynek pracy. Doświadczonych pracowników przecież się nie zwalnia, skoro cechują się większa wydajnością. Jeśli rząd się spodziewa pogorszenia sytuacji, zwiększenie środków na aktywizację młodych jest dobrym pomysłem – mówi Winek.

Reklama

>>> Czytaj też: Polska jest atrakcyjnym krajem - dla Białorusi. Zaczynamy zmieniać politykę imigracyjną

Inne zmiany, o których mają rozmawiać urzędnicy resortów pracy i finansów, mają dotyczyć wydatków na aktywizację osób długotrwale bezrobotnych. Już w pierwszej wersji planu resort pracy zaproponował 160 mln zł na zlecenie usług aktywizacyjnych. Podczas finalizowania prac nad projektem ta suma została zmniejszona do około 50 mln. To działania, które mają przywrócić na rynek pracy osoby długotrwale bezrobotne. Teraz Jacek Męcina ma rozmawiać o odwróceniu tych zmian. Choć w praktyce resort pracy może dokonywać sam takich przesunięć, ale dopiero wtedy gdy ustawa budżetowa zostanie uchwalona i wejdzie w życie. A to stanie się zapewne najpóźniej w lutym. Jednak by resort pracy mógł na tej podstawie zacząć przetargi na usługi aktywizacyjne, zmiany powinny być dokonane w projekcie już teraz. – Chodzi o to, by przetargi na nie uruchomić jeszcze w tym roku, by wystartowały w styczniu i lutym – podkreśla Męcina.

Resort liczy, że zarówno znaczące zwiększenie środków na aktywne zwalczanie bezrobocia, jak i wprowadzone nowe formy wsparcia pozwolą na zmniejszenie bezrobocia nie tylko wśród młodych, lle także w innych grupach wiekowych. Takim nowym instrumentem, który cieszy się zainteresowaniem, jest umowa trójstronna zawierana między pracodawcą, urzędem pracy a bezrobotnym, która pozwala sfinansować przekwalifikowanie bezrobotnego.

Jak wynika z danych resortu pracy, spore zainteresowanie tą formą widać w firmach transportowych. W ciągu ostatnich trzech miesięcy urzędy pracy pozyskały do współpracy 18 tys. nowych pracodawców, co przełożyło się na 28 tys. miejsc pracy. Resort liczy, że ten trend się nasili.

Eksperci podkreślają, że to, czy wydanie większych sum na walkę z bezrobociem jest celowe, dopiero da się ocenić, sprawdzając ich efektywność. Samo finansowanie staży i szkoleń to za mało.

– To musi być inwestycja w kapitał ludzki, a nie tylko doraźna pomoc obliczona na przetrwanie. Młodych nie da się zatrzymać, oferując im tylko szkolenia. Oni muszą mieć trwałe miejsca pracy – podkreśla Jakub Borowski. Według ekonomisty zwiększanie wydatków na aktywizację bezrobotnych to działania doraźne, obliczone na krótkotrwały efekt.

– Jeśli na coś zwiększałbym pulę środków, to na reformy urzędów pracy. Chodzi o to, żeby lepiej łączyły podaż z popytem na pracę. Urzędy muszą poprawić efektywność, byłoby też dobrze, gdyby zaczęły ze sobą konkurować – ocenia. Jego zdaniem obecna poprawa na rynku pracy w małym stopniu jest efektem rządowych programów walki z bezrobociem, to raczej skutek ożywienia w gospodarce. I to właśnie koniunktura będzie miała kluczowe znaczenie dla sytuacji na rynku pracy w kolejnych latach.

– Kluczowy jest wzrost gospodarczy, większe inwestycje, które z kolei przełożą się na wzrost popytu na pracę. Obawiam się, że jeżeli to spowolnienie wzrostu nam się wydłuży, tempo poprawy sytuacji na rynku pracy osłabnie – konkluduje Borowski.

>>> Czytaj też: Wspieranie zatrudniania osób 50+ nie jest łatwe. Francja potknęła się na swoim programie