Rządzący Rosją od ponad 20 lat Putin uważany był zawsze za arbitra pomiędzy różnymi "klanami" u szczytu władzy. Źródłem jego pozycji - jak utrzymywano - było umiejętne godzenie różnych interesów i nienaruszanie równowagi między frakcjami struktur siłowych, służb specjalnych, armii i biznesu. Dyskusje o następcy Putina wybuchają od lat, podsycane przez jego decyzje personalne i przeforsowane zmiany w konstytucji. W oczach wielu komentatorów Putin dążył przy tym do sytuacji, która da mu kilka wariantów do wyboru, a jednocześnie pozostawi jego otoczenie w niepewności, kogo ostatecznie wskaże.
W debatach o możliwych następcach wymieniany jest Patruszew, jako przedstawiciel służb specjalnych i człowiek, którego Putin darzy największym zaufaniem. Sekretarzem Rady Bezpieczeństwa FR Patruszew jest od 2008 roku, wcześniej stał na czele Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). W latach ZSRR Patruszew przeszedł wiele szczebli kariery w różnych wydziałach KGB w Leningradzie, mieście rodzinnym Putina; do FSB w Moskwie trafił w 1994 roku. W 1998 roku w administracji (kancelarii) ówczesnego prezydenta Borysa Jelcyna został szefem Głównego Zarządu Kontroli, zastępując na tym miejscu Putina, który awansował na dyrektora FSB. Gdy zaś Jelcyn desygnował Putina na premiera w 1999 roku, Patruszew przeszedł na stanowisku szefa FSB.
Patruszew uważany był zawsze za osobę ideologicznie najbliższą Putinowi w jego otoczeniu; wiele jego oskarżeń pod adresem Zachodu powtarzał później sam Putin. Już w 2005 roku Patruszew mówił publicznie, że "kolorowe rewolucje" w krajach b. ZSRR są inspirowane przez wywiady zachodnie, a organizacje pozarządowe są narzędziem obcych wywiadów. O wadze szefa RB FR podczas wojny z Ukrainą świadczy fakt, iż to właśnie on wygłasza jej publiczne uzasadnienia, np. w wywiadach prasowych. Oskarża Zachód, że od dawna dążył do wojny z Rosją i wyposażał w tym celu Ukrainę.
Choć Patruszew uważany jest za mocnego kandydata na choćby tymczasowego następcę Putina, to część komentatorów uważa, że jego wiek - 70 lat - jest przeszkodą, a na miejsce Putina powinien przyjść ktoś z pokolenia obecnych 40-50-latków.
67-letni Szojgu jest ministrem obrony Rosji od 2012 roku. Pod koniec lat 90. XX w. był ministrem ds. sytuacji nadzwyczajnych. Pokazywał się w miejscach katastrof i wypadków, symbolizując ratowników walczących o ludzkie życie. Przyniosło mu to popularność znacznie wyższą od notowań ówczesnego premiera Putina i pojawiały się pogłoski o jego ambicjach prezydenckich. W 1999 roku Szojgu znalazł się na liście wyborczej świeżo utworzonej prokremlowskiej partii, obecnej Jednej Rosji. Niemniej, nie zdecydował się na rzucenie Putinowi wyzwania i udział w wyborach prezydenckich. Zdaniem ekspertów właśnie okazana wtedy lojalność jest źródłem pozycji Szojgu w otoczeniu Putina. Od około dekady oficjalne media publikują kadry z ich wspólnych urlopowych wypraw, najczęściej do rodzinnego regionu Szojgu - republiki Tuwy w azjatyckiej części FR.
Po inwazji rosyjskiej na Ukrainę Szojgu przez pewien czas nie pokazywał się publicznie. Wzbudziło to pogłoski, że popadł na Kremlu w niełaskę. Niemniej, ze względu na rolę armii pozycja ministra obrony rośnie, dlatego nazwisko Szojgu nie znikło z dyskusji o następcy. Zauważa się przy tym, że prezydentem Rosji zawsze był etniczny Rosjanin.
Prezydentem Rosji, a w istocie - strażnikiem kremlowskiego tronu, był już niegdyś, w latach 2008-12, 56-letni Dmitrij Miedwiediew. Nigdy nie odmawiano mu do końca szansy na powrót na Kreml. Miedwiediew i Putin znają się od lat 90. z czasów współpracy we władzach miejskich Petersburga. Gdy w 1999 roku Jelcyn wyznaczył Putina na premiera, Miedwiediew został wiceszefem kancelarii rządu. Dwukrotnie (w roku 2000 i 2004) kierował sztabem wyborczym Putina, a później został pierwszym wicepremierem. Gdy w 2008 roku, po dwóch pod rząd kadencjach prezydenckich, zgodnie z konstytucją Putin nie mógł ubiegać się o kolejną, Miedwiediew został kandydatem na prezydenta i w marcu 2008 roku wygrał wybory. Putin stanął wtedy na czele rządu. W 2011 roku Miedwiediew nie walczył o kolejną kadencję, a dokonał z Putinem roszady stanowisk. Niegdyś uważany za umiarkowanie prozachodniego, były prezydent od początku inwazji na Ukrainę nie ustaje w gwałtownej retoryce antyzachodniej. Nie brak głosów, że chce w ten sposób przypomnieć o swej lojalności jako partnera w "tandemie" z Putinem, bo wciąż widzi siebie w tej roli.
Prócz trzech długoletnich współpracowników Putina wymieniani są jako kandydaci na jego następcę byli lub obecni urzędnicy administracji kremlowskiej. Wśród nich - 59-letni Siergiej Kirijenko, były premier, obecny pierwszy wiceszef administracji Putina. Uważany jest za wytrawnego weterana aparatu Kremla mającego wsparcie biznesu. Jego nazwisko wymienia się jako kandydata na "przejściowego" prezydenta. W maju Kirijenko pojawił się w zrujnowanym Mariupolu na południu Ukrainy.
Z administracją prezydenta FR był też w przeszłości związany przewodniczący niższej izby parlamentu, Dumy Państwowej, Wiaczesław Wołodin, niemniej - jak się uważa - nie ma on "własnego" stojącego za nim "klanu". Z kolei szefowa izby wyższej, Rady Federacji, Walentina Matwijenko ma szerokie kontakty w biurokracji, a premier Michaił Miszustin według konstytucji powinien przejąć ster rządów, gdyby nagle zabrakło prezydenta. Część komentatorów uważa, że nie należy wykluczać takich "nieoczywistych" kandydatów, którzy na Kremlu mogą zasiąść dzięki konsensusowi różnych grup.
Kolejnym wymienianym rozwiązaniem jest kolektywne kierownictwo Rosji, z udziałem Patruszewa i młodszej córki prezydenta, 35-letniej Tichonowej. Byłoby to pewną analogią do roli, jaką pod koniec rządów Jelcyna pełniła jego córka i zarazem oficjalna doradczyni Tatiana Djaczenko.
Nie brak opinii, że pogłoski o następcy Putina są w istocie niebezpieczne dla takiego kandydata. Ściągają na niego niełaskę samego Putina i wrogość rywalizujących grup. Według innych ocen doniesienia o chorobie i bliskim odejściu Putina, które nasiliły się podczas wojny z Ukrainą i nakładanych na Moskwę sankcji, mogą też służyć po prostu przetestowaniu lojalności.