Dodał, że "jednak w polityce jest czasami tak, że akceptuje się na jakiś czas nawet krzywdzące rozwiązania, by w ostatecznym rozrachunku przekuć je na korzyści".

Prezesa PiS zapytano, czy Polska będzie płacić kary za Turów. "Decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła" - powiedział prezes PiS.

Kaczyńskiego dopytywano, od czego to zależy. "Po pierwsze chcę powiedzieć, iż decyzja w sprawie kopalni, a w konsekwencji także elektrowni, jest niezgodna z prawem i jest jednym wielkim oszustwem. To po prostu skandal i daleko idące przekroczenie kompetencji. Jednak w polityce jest czasami tak, że akceptuje się na jakiś czas nawet krzywdzące rozwiązania, by w ostatecznym rozrachunku przekuć je na korzyści. Więcej nie mogę powiedzieć" - powiedział prezes PiS. Dodał, że "kalkulacje i rozmowy trwają".

Reklama

Zmiany w rządzie

Zmiany w rządzie będą niedługo; są to zmiany o charakterze technicznym i koalicyjnym, w jednym przypadku będzie zmiana o charakterze zasadniczym - powiedział "Gazecie Polskiej" prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Prezesa PiS i wicepremiera w opublikowanym w środę wywiadzie spytano, czy PiS ma dziś stabilną większość w Sejmie.

"Ma dziś większość, którą można określić jako dość pewną, z którą można rządzić do końca kadencji, a potem walczyć o jej utrzymanie w kolejnych wyborach. Przypomnijmy, że w 2015 roku PiS zdobył 37 proc. i uzyskał samodzielną większość dzięki temu, że korzystnie ułożyły się dla nas wyniki innych komitetów. Z kolei w 2019 roku zdobył ponad 43 proc. głosów, ale wyniki pozostałych komitetów nie ułożyły się dla nas szczęśliwie i dzięki temu było tyle samo mandatów co w 2015 roku i mniejszość w Senacie. Cała reszta to różnego rodzaju próby wewnętrznej i zewnętrznej destabilizacji większości, ale jakoś dajemy sobie radę" - odparł prezes PiS.

Pytany czy jest możliwe, by "pojawił się nowy impuls, który zachęci ludzi do głosowania na PiS, czyli mocno dla nich odczuwalna poprawa ich sytuacji życiowej w wyniku Polskiego Ładu", Kaczyński ocenił, że sfera podatkowa i "naprawdę potężne wsparcie dla wsi może odegrać tu taką rolę".

"Również budowa bez pozwolenia domów do 70 metrów kwadratowych, z tym że to będą dwie kondygnacje, czyli w praktyce prawie dwa razy więcej. Żartobliwie mówiąc, dla kogoś, kto żył w PRL, to wręcz pałac. Do tego dochodzi cała sfera działań, która ma ograniczyć wykorzystywanie rolnika przez łańcuszek pośredników, ten rolniczy handel detaliczny dostanie nieporównanie większe szanse" - powiedział.

Według niego może to być odczuwalne dla obywateli w ciągu najbliższych dwóch lat. "Do tego będą realizowane kolejne transze dotyczące zmiany cywilizacyjnej – oświetlenia, chodniki, kanalizacja, gazyfikacja, obiekty sportowe" - mówił.

Pytany, czy Polska jest w stanie sfinansować to wszystko w przypadku, gdyby nie otrzymała pieniędzy z Funduszu Odbudowy, Kaczyński powiedział: "Tak, jesteśmy w stanie zrealizować nasze plany, także przy dzisiejszych możliwościach zdobycia taniego pieniądza z zewnątrz. Ale jestem przekonany, że otrzymamy te pieniądze".

Prezesa PiS zapytano, czy planowane są "poważniejsze zmiany w rządzie". "Te zmiany będą niedługo. Są to zmiany o charakterze technicznym i koalicyjnym. W jednym przypadku będzie zmiana o charakterze zasadniczym. Więcej nie mogę w tym momencie powiedzieć" - mówił.

Kolejne pytanie dotyczyło pakietu klimatycznego "Fit for 55". Dopytywano go, jakie będą działania Polski w tej sprawie.

"Tutaj rzeczywiście będziemy zmuszeni podjąć walkę, widać bowiem wyraźnie, że działania Rosjan nakierowane na windowanie cen gazu radykalnie zmieniają bezpieczeństwo energetyczne na naszym kontynencie. I gdybyśmy nie uwzględniali tych okoliczności, tylko ślepo brnęli w jakieś koncepcje, to skończyłoby się dla Europejczyków tragicznie. Myślę, iż ten przygotowany przez Moskwę zimny prysznic otrzeźwił przywódców kilku państw i skłonił do racjonalności. Tym bardziej, że przynajmniej część tej tzw. zielonej polityki to szaleństwo, a w innych przypadkach teorie bez dowodów. Nie da się stwierdzić, że Europa, która emituje 8 proc. gazów, zmienia klimat" - powiedział prezes PiS.

Ocenił, że Polska "wykazała pewną elastyczność", wybierając wśród poszczególnych propozycji pewne optimum.

"Zgadzaliśmy się na niektóre rozwiązania, bo w zamian za to wynegocjowaliśmy na przykład fundusze, które mają dla naszego kraju poważne znaczenie. Powiem zupełnie otwarcie: uważam, iż w kwestiach klimatu rzeczywistość szybko dezawuuje różne tezy. Zatem czasami bardziej opłaca się na coś zgodzić, odciąć od tego kupon, bo i tak można mieć pewność, iż te najbardziej radykalne rozwiązania nie wejdą w życie. Dziś widać to wyraźnie. Po akcji rosyjskiej w sprawie gazu twórcy i orędownicy tego +Fit for 55+, delikatnie mówiąc, wystawili się na śmieszność" - powiedział Kaczyński.

Jak ocenił, "ceny energii uderzyły w wiele państw Unii z taką siłą, że ich obywatele po prostu nie zgodzą się na dalsze ich podnoszenie w imię jakichś nieudowodnionych teorii".

"Nie ma ani cienia racjonalnych powodów, by narzucać nam radykalne rozwiązania. Oczywiście pojawia się w tej sytuacji zasada, że kto silniejszy, ten lepszy. I okazuje się, że węgiel brunatny w Polsce jest szkodliwy, natomiast w Niemczech jakiś bardziej ekologiczny. Polska kopalnia niszczy środowisko i podobno rujnuje stan wód, a już czeska czy niemiecka jest mu przyjazna. Tak działa twarda gra o interes własnego kraju – tu nie ma sentymentów, nie ma wspólnoty, jest brutalna rywalizacja. Nie może być jednak tak, że w tej walce używa się sądów jak amunicji" - powiedział prezes PiS.

"Sądy, także unijne, mają orzekać zgodnie z prawem, interpretowanym literalnie (rzecz jasna gdy jest to niezbędne, stosując także wykładnię systemową i celowościową), a nie na podstawie jakiejś ideologii czy pozbawionych jakiejkolwiek legitymizacji planów politycznych. Jeśli tak nie czynią, nie są sądami, lecz jedynie narzędziem polityki, i to tej najgorszej, opartej na zasadzie +kto silniejszy, ten lepszy+. Z celami, dla jakich powstawało kiedyś EWG, a potem Unia, nie ma to nic wspólnego" - dodał.

Kaczyński: Zmiana władzy w Polsce na uległą ułatwi realizację europejskiego superpaństwa

Zmiana władzy w Polsce na uległą i poddaną ułatwi realizację celu drugiego – strategicznego i dalekosiężnego; nie jest nim jakaś Europa federalna, lecz właśnie superpaństwo, całkowicie niedemokratyczne, z hierarchizacją narodów - powiedział "Gazecie Polskiej" prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Prezes PiS był pytany o użycie wobec instytucji unijnych "argumentów bardziej ofensywnych".

Odpowiedział, że "jeden z nich właśnie został użyty". "Kiedy pojawiły się działania wymierzone w naszą suwerenność, premier zwrócił się do TK z wnioskiem o rozstrzygnięcie. Ono zostało wydane. Jest całkowicie zgodne z Konstytucją RP, z dotychczasowymi orzeczeniami i treścią traktatów. Sprawa jest oczywista: prawo unijne nigdy nie stoi ponad nasza konstytucją. Jego wyższość nad prawem krajowym - z wyłączeniem ustawy zasadniczej - dotyczy tylko spraw, w których przyznaliśmy UE takie kompetencje" - powiedział Kaczyński.

Stwierdził, że państwa, które weszły do UE nie zrzekły się ani suwerenności ani demokracji, a uznanie "czegoś odwrotnego" byłoby pozbawieniem obywateli pozycji suwerena. Stąd - jak zaznaczał - wniosek do TK. Podkreślił, że jego zdaniem strategia "oparta na ciągłym, twardym mówieniu +nie+ jest mniej skuteczna od wykorzystywania całego arsenału metod, które można odnaleźć w całym doświadczeniu naszej kultury politycznej". "Choć oczywiście w sprawie najważniejszej, dotyczącej naszej suwerenności, nie zrobimy ani ćwierć kroku w tył. To wykluczone" - oświadczył.

Kaczyńskiego spytano, w jaki sposób Polska będzie się bronić. "Będziemy robić swoje i realizować swoje cele. Tak będzie na przykład w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości. Dokumenty są już przygotowane. To mój komitet za nie odpowiada" - powiedział. Dopytywany, czy nastąpi przyśpieszenie reformy wymiaru sprawiedliwości, potwierdził. "To duże przedsięwzięcie, finalizujemy je na poziomie przygotowania, a gdy tylko ten etap się zakończy, nabierze biegu proceduralnego. W innych sprawach będziemy - posługując się argumentami znacznego kalibru - przekonywać naszych partnerów, iż próby zabierania nam tego, co się należy, to nie jest najszczęśliwszy pomysł" - powiedział.

Na pytanie czy celem "antypolskich" działań instytucji UE jest zmiana rządu czy realizacja europejskiego superpaństwa, Kaczyński ocenił, że "I jedno, i drugie". "Zmiana władzy w Polsce na uległą i poddaną ułatwi realizację celu drugiego – strategicznego i dalekosiężnego. Nie jest nim jakaś Europa federalna, lecz właśnie superpaństwo, całkowicie niedemokratyczne, z hierarchizacją narodów polegającą na tym, iż jedne utrzymują status suwerennych – na przykład Niemcy i obywatele niemieccy – a Polska i Polacy już nie" - powiedział.

Według niego realizacja takiej wizji UE stała się możliwa po wyjściu z niej Wielkiej Brytanii. "Na Londyn mieli za krótkie ręce - Wielka Brytania nie chciała w tę stronę iść. My z kolei organizujemy front oporu wobec tych działań" - oświadczył.

Na pytanie, czy polexit byłby dla kogoś w UE korzystny, Kaczyński powiedział, że "są tacy, którzy twierdzą, iż jest rozważany scenariusz wypchnięcia Polski i kilku innych krajów z UE", ale on nie potrafi tych doniesień zweryfikować. "W mojej ocenie chodzi o scenariusz kolonizacyjny. Parcie na zmianę rządu w naszym kraju czy choćby na Węgrzech nie jest celem samym w sobie lecz warunkiem realizacji tego właśnie zamysłu" - uważa prezes PiS.

Prezesa PiS spytano także, czy można łączyć "ofensywę instytucji unijnych wobec Polski" ze "zbiegającym się w czasie" powrotem Donalda Tuska do polityki i z atakiem hybrydowym na wschodnią granicę kraju.

"Dowodu procesowego nie mamy, ale intuicja podpowiada, iż koincydencja czasowa nie jest przypadkiem. Tusk u władzy był, bardzo łagodnie to ujmując, elastyczny we wszystkich kierunkach. Oczywiście wpływ na to może mieć też sprawa Smoleńska, która w tej chwili trochę nabiera znaczenia" - odpowiedział prezes PiS. (PAP)

Kaczyński: Opozycja będzie mieć kłopot z "wyrwaniem się z totalności"

Ukształtowany przez opozycję najbardziej radykalny elektorat, przede wszystkim ten głosujący na PO, musi dostać swoją porcję nienawiści, ponieważ nią żyje; będą mieć olbrzymie kłopoty, żeby się z tej totalności wyrwać - ocenił w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Prezesa PiS spytano w opublikowanym w środę wywiadzie, czy jest szansa na "przełamanie totalności opozycji".

"Ukształtowany przez opozycję najbardziej radykalny elektorat, przede wszystkim ten głosujący na PO, musi dostać swoją porcję nienawiści, ponieważ nią żyje. Będą mieć olbrzymie kłopoty, żeby się z tej totalności wyrwać. Problemem jest głowa, ale nie mam w tym momencie na myśli głowy Tuska, tylko klub parlamentarny PO. Tam w przypadku jego niemałej części poziom szaleństwa jest niebywały. Mówię o problemach ze zinternalizowaniem demokracji. Nawet na poziomie zrozumienia, czym ona jest. W przypadku części z nich chodzi o ludzi, którym władza przysługiwałaby, gdy nie było zmian demokratycznych. Często ani oni, ani ich dzieci nie uznają takiej sytuacji, to jest dla nich coś absolutnie niedopuszczalnego" - odpowiedział Kaczyński.

Pytany jak jest w przypadku innych ugrupowań, prezes PiS mówił o PSL i ugrupowaniu Szymona Hołowni.

"PSL, które chce pozyskiwać wiejski elektorat, chwilami próbuje się od tego odciąć. Natomiast jeśli można sobie wyobrazić jakieś jeszcze gorsze siły niż te, które stoją za Platformą, to są to te, które stoją za Szymonem Hołownią, więc tam niczego takiego nie można się spodziewać" - powiedział Kaczyński. (PAP)