Tekst jest fragmentem niewydanej jeszcze książki "The Divider" dziennikarzy Susan Glasser i Petera Bakera. W artykule znalazł się m.in. pełny tekst niewysłanego listu przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, gen. Marka Milleya, w którym miał ogłosić swoją rezygnację.

"Uważam, że czyni pan wielkie i nieodwracalne szkody dla naszego kraju. Uważam, że poczynił pan zdecydowane wysiłki, by upolitycznić wojsko Stanów Zjednoczonych" - napisał wojskowy. W liście - napisanym niedługo po tym, jak Trump użył Gwardii Narodowej do rozpędzenia antypolicyjnych i antyrasistowskich demonstracji pod Białym Domem - oskarżał też ówczesnego prezydenta o używanie wojska do "wytwarzania strachu w umysłach ludzi" oraz "rujnowania porządku międzynarodowego" zbudowanego po II wojnie światowej.

Ostatecznie Milley - wybrany do swojej roli osobiście przez Trumpa kilka miesięcy wcześniej - został przekonany przez innych, by nie składać dymisji.

"P....ę to. Po prostu będę z nim walczył" - miał powiedzieć generał. Tekst opisuje m.in. próby, by powstrzymać natychmiastowe wyjście wojsk z Afganistanu, całkowite wycofanie sił USA z Niemiec, a także by zapewnić pokojowe przekazania władzy po przegranych przez Trumpa wyborach i uniknąć możliwego puczu. Milley miał w tym celu odbywać codzienne rozmowy m.in. z ówczesnym sekretarzem stanu Michaelem Pompeo. Dziennikarze przytaczają też opinię generała, który po wydarzeniach 6 stycznia i szturmie na Kapitol miał stwierdzić, że Ameryka była blisko zamachu stanu.

Reklama

"Wyobrażasz sobie, co mogłaby zrobić znacznie zdolniejsza grupa ludzi?" - dziennikarze cytują Milleya.

Tekst opisuje również utarczki Trumpa z gen. Johnem Kellym, który pełnił rolę szefa personelu Białego Domu. W jednej z opisywanych anegdot, Trump miał narzekać na podległych mu dowódców, zastanawiając się głośno "dlaczego nie mogą być jak niemieccy generałowie" z II wojny światowej. Kiedy Kelly w odpowiedzi stwierdził, że generałowie Hitlera trzykrotnie próbowali go zabić, Trump miał powiedzieć: "Nie, nie, nie, oni byli wobec niego totalnie lojalni".

Tekst wywołał w Waszyngtonie spore poruszenie, w tym debatę na temat roli Milleya - który wciąż pełni funkcję najwyższego rangą generała w USA - i tego, czy nie przekroczył norm cywilnej kontroli nad wojskiem. Była urzędniczka Pentagonu Kori Schake powiedziała portalowi Politico, że zamierza wykorzystać artykuł w zajęciach ze studentami.

"Zadaniem na egzaminie będzie zidentyfikowanie liczby norm złamanych przez gen. Milleya w trakcie tej historii" - powiedziała.

Sam Trump powiedział w oświadczeniu przesłanym "New Yorkerowi", że krytykujący go wojskowi "byli bardzo nieutalentowanymi ludźmi" i kiedy zdałem sobie z tego sprawę, "nie polegał na nich".

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)